Powiat nadal przeciąga w czasie sprawę odwołania członka zarządu, który łączy funkcję samorządowca z funkcją w spółce. W ocenie wojewody łamie tym samym ustawę antykorupcyjną. Sprawa dotyczy Damian Stawikowskiego.


Sprawa ciągnie się od roku, ale od pół roku wiadomo, że rada powiatu powinna odwołać członka zarządu. Powiat jednak nie pochylił się nad sprawą bo uznał, że pismo otrzymane od wojewody jest pismem …informacyjnym. W ślad za nim na koszt powiatu zlecono przygotowanie opinii prawnej. Ekspertyza podważa stanowisko wojewody, który ostatecznie w połowie kwietnia przysłał do Lubina wezwanie do odwołania Stawikowskiego z funkcji członka zarządu powiatu.
Zgodnie z przewidywaniami do odwołania nie doszło, a rozpatrzenie dokumentu wojewody opóźniono maksymalnie w czasie (było na to 30 dni). Rada 15 głosami przeciw nie zgodziła się na odwołanie Stawikowskiego. Sześciu radnych była ZA, a jeden wstrzymał się od głosu.
Do wojewody należy teraz kolejny ruch. Można spodziewać się, że w ramach swoich kompetencji wyda zarządzenie zastępcze pozbawiające członka zarządu pełnionej funkcji. Można też dzisiaj założyć, że Stawikowski się w tym nie zgodzi i sprawa znajdzie swój finał w Sądzie Administracyjnym. Do czasu wydania orzeczenia nadal będzie pełnił swoją funkcję.
Sesja przebiegała spokojnie, ale nie obyło się bez zgrzytu. Materiały dotyczące problemu członka zarządu radni otrzymali dopiero na sali obrad, mimo tego, że w Starostwie były one od przynajmniej trzech tygodni. Wyraz niezadowolenia dał radny Tadeusz Maćkała – Trudno w tak krótkim czasie, kiedy niemal przed chwilą otrzymaliśmy dokumenty dokładnie je przeanalizować. I podjąć świadomą decyzję.
Na sesji odniesiono się również do wątpliwości dotyczących piastowania funkcji przez starostę Adama Myrdę oraz wicestarostę Ryszarda Zubko. – Z dużej chmury mały deszcz – mówi Krystian Kosztyła, przewodniczący rady powiatu. – Został tylko zarzut wobec Damiana Stawikowskiego. Sprawa dotyczy powołania go do organów jednej ze spółek, toczy się również postępowanie związane z powołaniem do RTBS-u.
Na dzisiaj do wyjaśniania jest jeszcze kwestia Ryszarda Zubki. Trwa wymiana pism z Ministerstwem Administracji i Cyfryzacji. Z zarzutów oczyszczony został tylko Adam Myrda. Starosta uważa, że jego sprawa i jego współpracowników to kwestia polityczna – Zarzuty po kolei wycofywano. Został tylko jeden wobec starosty Stawikowskiego.
Myrda oczekuje od wojewody przeprosin i ubolewa, że od roku ciągnie się ta sprawa. Niestety, jak się okazuje, ciągnie się, bo jest przeciągana m.in. w Starostwie Powiatowym. Oficjalnie o problemie na piśmie wiadomo od grudnia. Od tego czasu nic nie zrobiono, aby załatwić temat. Ruch wykonano dopiero wczoraj, ale to taki ruch, który spowoduje, że temat łamania ustawy antykorupcyjnej w powiecie będzie wałkowany przez kolejne pół roku zapewne do czasu orzeczenia Sądu Administracyjnego.
Zwracał na to uwagę Ryszard Kabat, z Porozumienia Samorządowego, mając o to pretensje do przewodniczącego rady Krystiana Kosztyły i uwagi do starosty. – Zaczynamy uprawiać tu pewną groteskę. O sprawie wiemy od grudnia, wojewoda wyznacza termin, projekt który trafia na sesję jest odrzucany i sprawa dalej będzie się ciągnęła. Jeżeli o to panu panie starosto chodzi to osiągnie pan swój cel – kończy opozycyjny radny.

Poprzedni artykułSprawdzą plany odkrywkowej dziury
Następny artykuł“Nocne marki” na cenzurowanym