Plaga kręcenia liczników lokalnie w Polsce może i skończy się, ale pojazdy przywożone z Zachodu dalej będą miały „stan podejrzany”. Nie o tym jednak dzisiaj.

Kiwka w prawo, kiwka w lewo… FELIETON

Dzisiaj będzie o bublu ze spisywaniem liczników, który nam zafundowano. Licznik jak to licznik też może się zepsuć. Mamy zatem kierowcę i samochód. W ubiegłym roku w pojeździe zepsuł się licznik. Jadąc z prędkością około 100 km/h licznik wskazywał ponad 200 km, choć auto w życiu takiej prędkości nie osiągnęło i osiągnąć nie mogło, bo nie ma takiej mocy. Mało tego licznik wyświetlał błędy (awarie różnych podzespołów). Samochód był jednak w pełni sprawny, a zepsuty okazał się jedynie licznik, który pokazywał błędne odczyty parametrów pojazdu.
Właściciel pojazdu kupił „nowy” czyli używany, ale w pełni sprawny licznik. Na oryginalnym 15-letni samochód miał przejechanych około 240 tys. km. Po wymianie okazało się, że „nowy” licznik ma przebieg niecałych 200 tys. km.
Właściciel samochodu postarał się zabezpieczyć z każdej strony. Ma dowód zakupu używanego licznika. Nagrał filmik przed demontażem, aby pokazać dlaczego wymienia i po demontażu, że zamontowany jest sprawny i ma taki a taki stan. Chciał dopełnić formalności i w sierpniu ubiegłego roku udał się na stację diagnostyczną. Niestety tu diagnosta przekazał mu, że nie ma przepisów wykonawczych do przygotowywanych zmian w prawie i zaprasza po 1 stycznia 2020 roku jak nowe przepisy z licznikami wejdą w życie. Wtedy chętnie odnotuje rzeczywiste wskazania drogomierza, właściciel złoży stosowne oświadczenie o wymianie licznika i dostanie dokument potwierdzający badanie częściowe pojazdu, czyli odczyty drogomierza. Badanie wykonano na początku stycznia tego roku, kosztowało 51 zł. i wydawało się, że wszystko już będzie w jak najlepszym porządku. Nowy stan zalegalizowany, sprawa zamknięta…
Szybko okazało się, że tak nie jest, bo w Centralnej Ewidencji Pojazdów ostatni stwierdzony stan licznika wynosił nadal wspominanych wcześniej prawie 240 tys. km. A nie ten odnotowany w systemie przez diagnostę czyli o 40 tys. mniejszy.

Okazało się, że program w Stacji Kontroli Pojazdów o ile przyjął nowe dane to nie doszło do ich zapisu w Centralnej Ewidencji Pojazdów. System wyrzuca błąd. Właściciel auta zgodnie z prawdą podał ubiegłoroczny sierpień jako datę wymiany drogomierza, a tej daty Centralna Ewidencja Pojazdów …nie chce przyjąć. Można było uniknąć tego kłopotu. Wystarczyło w oświadczeniu oszukać, perfidnie skłamać, że wymiany licznika dokonano np. 2 stycznia 2020 roku i problemy by nie było. Byłoby tylko trochę nieuczciwie… Czy o to chodziło ustawodawcy?
Zapytaliśmy co dalej z licznikiem. Zgodnie z nowymi przepisami policjant, kiedy zatrzyma naszego kierowcę, odczyta stan licznika jego pojazdu. Stan ten nie będzie zgadzał się ze stanem w ewidencji. Kierowca zostanie przesłuchany, samochód “zbadają”, a raczej obejrzą policyjni technicy, przy odrobinie szczęścia może nie zostanie zatrzymany na kilka tygodni na policyjnym parkingu jako dowód.

Pytanie jaki to dowód, skoro prawo nie powinno działać wstecz. Zgodnie z tą zasadą zmieniony w ubiegłym roku licznik nie powinien budzić żadnych wątpliwości. Tymczasem w myśl nowych przepisów jest „skręcony” mimo tego, że jest cała dokumentacja na to, że tak nie stało się. Właściciel pojazdu z wymienionym licznikiem zapowiedział, że czeka aż zostanie zatrzymany do drogowej kontroli.
Zapowiada, że da nam znać kiedy się to stanie i opowie jak sprawa została zakończona. Jest bardzo ciekaw co zrobią policjanci, kiedy pokaże im dokumenty związane z wymianą i badaniem technicznym wskazań drogomierza.

Poprzedni artykułWielka Orkiestra po raz 28., czyli co będzie się działo w Lubinie
Następny artykułDatki na WOŚP nie tylko do puszek