Lokatorzy ulicy Legnickiej 59 w Lubinie przeszkodzili pracownikom spółdzielni w wymontowywaniu krat z piwnic. Na miejsce wezwano policję. Były krzyki i groźby. Mieszkańcy wymogli na załodze administracji przerwanie prac. Kraty zostały, ale okazuje się, że spółdzielnia działa zgodnie z przepisami i jest wręcz zobowiązana do ich usunięcia.

Pracownicy administracji spółdzielni mogli poczuć się zagrożeni. Rozwścieczeni mieszkańcy skutecznie przerwali ich pracę twierdząc, że zamontowane przed laty okratowania w korytarzach piwnicznych należą do nich i mają tam zostać. Spółdzielnia od kilku tygodni informowała lokatorów Legnickiej, że takie prace będą wykonywane o ile mieszkańcy sami nie usuną okratowań. Zgodnie bowiem z obowiązującymi od 2010 roku przepisami zarządcy lokalu są zobowiązani do usunięcia wszelkich dodatkowych drzwi i krat zamykanych na klucze. Ustawodawcy ustanowili takie prawo ze względów bezpieczeństwa w razie pożaru. Mimo to mieszkańcy twierdzą, że demontaż jest bezprawny i nie pozwolili usnąć zabezpieczeń. Załoga przysłana przez spółdzielnię musiała przerwać swoje czynności. Część lokatorów nie przebierała w słowach. Na miejscu panowała mocno nerwowa atmosfera. – Już część krat powypierdzielali. Jak tak można – krzyczała jedna z lokatorek – Usunęli te kraty, a tu są nasze rzeczy. To poginie. Zakładaliśmy to dla naszego bezpieczeństwa. Kierownik spółdzielni tłumaczy, że muszą mieć dostęp. Do czego się pytamy? Zakładaliśmy te kraty 30 lat temu i mieliśmy wtedy zezwolenie. I teraz się tłumaczą, że są inne przepisy. Piwnice mamy non stop okradane. Bez przerwy są włamania. Nie pozwolimy usunąć tych krat. Myśmy za to płacili, za spawacza, za kraty. To, co robi spółdzielnia to istne włamanie – krzyczeli lokatorzy. Na miejsce przyjechała policja, która próbowała załagodzić sytuację i wytłumaczyć lokatorom zasady spółdzielczego prawa własności. Funkcjonariuszce udało się uspokoić krzyczących lokatorów. Ostatecznie załoga spółdzielni spakowała swój sprzęt a my udaliśmy się do zarządu SM Przylesie, by dowiedzieć się co mówią przepisy i jak informowano lokatorów. Jak się okazuje, od 4 tygodni mieszkańcy Legnickiej wiedzieli, że takie prace będą wykonywane. Informacje umieszczono w gablotach. Blok przy Legnickiej nie jest pierwszym, gdzie spółdzielnia była zobowiązana zdemontować kraty. – Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 7 czerwca 2010 roku w sprawie ochrony ppoż. budynków i innych obiektów budowlanych zapisana jest treść mówiąca o tym, że montowanie krat jako stałe i trwałe przegrody lub stosowanie krat do których otwarcia niezbędne są klucze należy traktować jako uniemożliwianie i ograniczenie dostępu do wyjść ewakuacyjnych i stanowi nieprzestrzeganie przepisu. Wszystkie kraty, które demontujemy były montowane kiedyś przez mieszkańców. Zgodnie z przepisami to samowola budowlana. Robimy to, co do nas należy. Musimy stosować się do przepisów.
– tłumaczy Bogdan Urbański z -ca prezesa zarządu SM Przylesie. Warto wspomnieć, że na terenach odgradzanych przez lokatorów nierzadko znajdują się zawory gazowe czy od centralnego ogrzewania. – Zawsze może dojść do awarii centralnego ogrzewania, ciepłej wody użytkowej czy ulatniania się gazu, czy też braku energii elektrycznej. Jako służby techniczne spółdzielni musimy mieć bezpośredni i natychmiastowy dostęp do tych miejsc, by je zabezpieczyć i odciąć dopływ danych mediów. Kraty ograniczają te instalacje. Dojście do nich i znalezienie mieszkańców, którzy mają klucze do tych krat w chwili zagrożenia to jest czas, a czas to nie tylko pieniądz, ale też życie – tłumaczy Urbański. Spółdzielnia zapowiada, że teraz lokatorzy otrzymają indywidualnie, pocztą zawiadomienia o kolejnym terminie prowadzonych prac. W pismach lokatorzy jeszcze raz będą mogli poczytać na jakiej podstawie prowadzony będzie demontaż. – Jeżeli mieszkańcy tego nie zrozumieją, skorzystamy z pomocy policji – dodaje na koniec prezes Urbański.

Poprzedni artykułNowa pracownia hydrauliki siłowej MCKK
Następny artykułLubinExtra! nr 104