16 grudnia 1922 roku zabity został pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz. W tym roku obchodzimy 96 rocznicę tego wydarzenia. Wydarzenia, które okryło hańbą polską scenę polityczną w młodej, tworzącej się po odzyskaniu niepodległości demokracji – przypomina Damian Cacek, lubiński działacz.
O tym jak zginął pierwszy prezydent RP i o rocznicy tragicznej śmierci Gabrilea Narutowicza przypomina nam lubiński działacz i społecznik, Damian Cacek.
„Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni.
Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie,
Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni,
Chodźcie, głupcy, do okien – i patrzcie! i patrzcie!”
(Julian Tuwim, Pogrzeb prezydenta Narutowicza)
– Gabriel Narutowicz urodził się 17 marca 1865 roku w Teleszach. Dużą część życia spędził w Szwajcarii, tam też ukończył studia. We wrześniu 1919 roku, wrócił do kraju i zaangażował się w życie polityczne.
9 grudnia 1922 roku Gabriel Narutowicz został wybrany na urząd prezydenta, pokonując zdecydowanego faworyta Maurycego Zamoyskiego popieranego przez prawicę. Wybór Narutowicza rozpętał prawicową nagonkę na niego. Nazywano go „niepolskim prezydentem”. Organizowano demonstracje pod hasłami: „precz z Narutowiczem”, „precz z wybrańcem Żydów”. Endecka prasa miała mu za złe ateizm i poparcie mniejszości narodowych. Ta fala, jak dzisiaj byśmy powiedzieli, „hejtu”, która została skierowana przeciwko Narutowiczowi, zainspirowała Eligiusza Niewiadomskiego, który był fanatycznym nacjonalistą i antysemitą. Niewiadomski początkowo planował zabójstwo Józefa Piłsudskiego, jednak ostatecznie jego wybór padł na nowo wybranego prezydenta Gabriela Narutowicza i 16 grudnia 1922 roku w czasie otwarcia wystawy w warszawskiej Zachęcie oddał trzy strzały, zabijając prezydenta RP. Zabójca prezydenta nie stawiał oporu przy zatrzymaniu, a w procesie kreował siebie na patriotę i ofiarę. Twierdził, że chciał wyzwolić ojczyznę z rąk Żydów i socjalistów. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 31 stycznia 1923 roku.
Tragiczna śmierć pierwszego prezydenta RP pokazuje, do czego może prowadzić bezwzględna walka polityczna, lekceważenie zasad demokracji i państwa prawa. Jeżeli te wartości odsuwamy na dalszy plan, a na pierwszym miejscu stawiamy wyimaginowaną „wolę narodu”, wtedy budzą się demony – podkreśla na koniec Damian Cacek.