Szyb R-II w Zakładach Górniczych Rudna jest jednym z najbardziej eksploatowanych szybów wydobywczych w KGHM.
Wydobycie w nim sięga dwóch tysięcy ton na godzinę. Nic dziwnego więc, że maszyny służące do transportu urobku na powierzchnię i do Zakładów Wzbogacania Rud, po wielu latach pełnienia tej strategicznej funkcji, muszą zostać zmodernizowane.
Pracownicy działu szybów i urządzeń głównych kopalni Rudna zapamiętają rok 2018 jako czas intensywnej pracy przy modernizacji jednej z dwóch maszyn wyciągowych. Tego typu zadania nie są wykonywane często, dlatego potrzebna jest pełna mobilizacja. – Maszyna wyciągowa może funkcjonować piętnaście, dwadzieścia lat, a nawet sporo dłużej. Ta, którą wymieniliśmy, osiągnęła już swoją datę przydatności do użycia i dla zapewnienia bezpieczeństwa wydobycia, musiała zostać zmodernizowana – mówi Jarosław Wielichowski, nadsztygar mechaniczny ds. szybów i urządzeń głównych.
– To bardzo duża inwestycja, a także złożone przedsięwzięcie organizacyjne i logistyczne – tłumaczy Marek Różewicz, główny inżynier mechanik ds. szybów i urządzeń głównych, kierownik działu. – Wymianę maszyny wyciągowej planuje się na półtora roku, do dwóch lat wcześniej. Ważne jest, by odpowiednio skoordynować wszystkie działania tak, by kopalnia mogła działać normalnie. Dlatego wiele działań wykonywanych jest w dniach mniejszego wydobycia, np. w weekendy.
– Wybór terminu nigdy nie może być przypadkowy. Nie było mowy o żadnym przestoju w transporcie urobku, ale wymaga to dużej mobilizacji pracowników naszego działu. Wiadomo, że podczas weekendu każdy myśli o wypoczynku, jednak mieliśmy swoje zadania do wykonania i wszystkie zrealizowaliśmy – opowiada Maciej Wróblewski, sztygar zmianowy oddziału szybowego. Roboty przygotowawcze rozpoczęto od podwieszenia naczyń służących do wydobycia urobku z dołu kopalni, co odciążyło cały układ maszyny. Następnie odłożono i zabezpieczono liny nośne, by nie przeszkadzały w wyciąganiu wymienianych, zużytych elementów. Kiedy wszystko było już przygotowane do właściwej modernizacji, wymienione zostały części mechaniczne maszyny wyciągowej, czyli koło pędne, wał główny wraz z jego łożyskowaniem oraz układ smarowania łożysk.
– Cały czas zapewnialiśmy wsparcie firmie realizującej montaż kolejnych elementów. Służyliśmy nie tylko naszym zapleczem technicznym, ale również doświadczeniem. Nieocenioną pomocą byli również pracownicy oddziału elektrycznego, zawsze w gotowości i szybko reagujący na zgłaszane problemy – opowiada Wróblewski.
Pracownicy oddziału elektrycznego dołożyli starań, by prace przebiegały bezpiecznie. – Zabezpieczyliśmy urządzenia maszyny wyciągowej od strony zasilania w energię elektryczną, czyli przygotowaliśmy miejsce dla pracowników firm i oddziału M-1 tak, aby wykonywali swoje zadania bez obawy, że pojawi się na nich napięcie. Przeprowadziliśmy remont silników głównych maszyny wyciągowej, wykonaliśmy naprawę powłok izolacji uzwojeń stojanów, zapewniliśmy również stałe zasilanie dla elektronarzędzi, spawarek i urządzeń grzejnych, potrzebnych do demontażu oraz montażu silników maszyny wyciągowej o mocach 3600 kW – opowiada Krzysztof Wajman, sztygar oddziału E-1. – W czasie modernizacji pracownicy oddziałów elektrycznego i szybowego zapoznawali się z budową i zasadą działania nowego, innowacyjnego agregatu obsługującego łożyska ślizgowe. Nowe elementy maszyny wyciągowej wymuszały wprowadzenie zmian w obwodach elektrycznych oraz systemie sterowania maszyny, a co najważniejsze, były okazją do usprawnienia układów kontroli – dodaje inżynier Wajman.
Najbardziej emocjonującym momentem w tego rodzaju przedsięwzięciach jest dzień rozruchu. Pewne aspekty pracy maszyny możliwe są do sprawdzenia wyłącznie podczas ruchu, więc na miejscu była pełna mobilizacja. Przedstawiciele Specjalistycznego Urzędu Górniczego, którzy dopuszczają maszynę do eksploatacji, po licznych testach nie mieli wątpliwości, że modernizację przeprowadzono prawidłowo. Jak się sprawuje po kilku miesiącach pracy? – Bez uwag – po prostu robi swoje, czyli wyciąga tysiące ton urobku z dołu kopalni na powierzchnię. Te kilka miesięcy pracy, czyli jej „wiek niemowlęcy”, zostały wykorzystane na dostrojenie i wyregulowanie – dodaje Jarosław Wielichowski.