Lubinianin wygrał pierwszy mecz do pucharowej fazy eliminacyjnej na Mistrzostwach Świata w 10 –bil na Filipinach. Jutro drugi pojedynek, a potem, o ile wszystko pójdzie dobrze walka z 63 pozostałymi zawodnikami.

Mieszko Fortuński z ERG Bieruń Folie DSB Lubin pokonał swojego pierwszego rywala w Mistrzostwach Świata z Demosthenesem Pulpul na Filipinach wynikiem 9 do 5. Jutro o godzinie 5:00 naszego czasu stoczy pojedynek z z zawodnikiem Kataru, Wleed’em Majid’em, który jest na 12 miejscu światowego rankingu. Dziś Mieszko nie zaczął dobrze ale po pierwszych trzech przegranych partiach szybko wrócił do swojej doskonałej formy i ostatecznie pokonał Filipińczyka 9:5. Trenerem zdolnego lubinianina jest jego ojciec, Bogdan Fortuński. – Emocje są zawsze bardzo duże, a szczególnie jeśli syn, a nie zawodnik wyjeżdża taka daleko z dwoma przesiadkami na samolot. Do tego wiem, że syn nie lubi latać samolotem. Mam nadzieję, że z biegiem czasu gdy tych wyjazdów będzie więcej to jakoś się do tego przyzwyczai. W związku z tym, ze on to tak mocno przeżywa, to ja też. A duma zawsze jest. W tym sporcie, jak i w każdym są wzloty i upadki. W momencie, gdy przychodzi taka sytuacja, gdy wyjeżdża na Mistrzostwa Świata, gra z najlepszymi, a do tego wygrywa swoje pojedynki, to na pewno jest coś takiego jak duma. Przede wszystkim ta rodzicielska, a potem trenerska. Te dwie funkcje trudno pogodzić. Trener w bilardzie to nie taki trener, który bezpośrednio kształtuje poziom zawodnika. Teraz już nie, kiedyś, gdy był młodszy być może. Teraz to jest to kształtowanie charakteru i tego, co się dzieje na zewnątrz, by to się przełożyło bezpośrednio na mecz, kiedy występuje. Jest to bardziej rola na podłożu psychologii, a nie bezpośredniego technicznego grania. W tym wieku Mieszko sam sobie to kształtuje. Moja rola to mentalne przygotowanie. Niestety, jak w każdym układzie rodzic – syn jest to trudne. Są czasami bardzo duże napięcia, które czasami się wyzwalają, ale zawsze to się dobrze kończy i wraca do normy. Wzajemnie potrzebujemy swojego wsparcia. Podczas takich wyjazdów technologia i internet pozwalają, by się kontaktować. Syn potrzebuje mojego wsparcia. Wystarczy kilka słów nawet tylko napisanych, ale dobrze przemyślanych. Nie wystarczy tylko pogratulować. Teraz trzeba wyważyć te słowa, by nie zaczęły się nerwy. Powoli się już nauczyłem, by o pewne rzeczy nie pytać w trakcie zawodów. Pewne sprawy zostawia się na po zawodach – mówi podekscytowany dzisiejszym sukcesem i jutrzejszymi zmaganiami syna Bogusław Fortuński.

Jedno jest pewne, ani wierni kibice Mieszka, ani jego najbliżsi jutro o 5:00 rano spać nie będą. Będą oczekiwali na informacje jak poszło lubinianinowi w drugim pojedynku, od którego zależy czy młody bilardzista znajdzie się w grupie 64 zawodników walczących o światowe tytuły.

fot. DSB Lubin

Poprzedni artykułBadali stópki
Następny artykułZapisz się, uczcij pamięć