24 października w jednym z mieszkań w Lubinie wybuchł pożar. Pierwsi na miejscu byli policjanci i bez zastanowienia weszli do lokalu mieszkalnego, by ratować mieszkańców. Z informacji wynikało, że w środku mogą przebywać dzieci. Dzielnicowi weszli do zadymionego i palącego się pomieszczenia, ale na szczęście lokatorów już nie było. Funkcjonariusze kontynuowali ewakuację pozostałych mieszkańców.
We wtorek w Lubinie w jednym z mieszkań doszło do pożaru. Dzielnicowi z lubińskiej komendy jako pierwsi zjawili się na miejscu.
– Funkcjonariusze dojeżdżając pod wskazany adres, zauważyli kłęby dymu wydobywające się z okna na trzecim piętrze. Od stojących przed budynkiem ludzi dowiedzieli się, że w mieszkaniu tym mogą przebywać dzieci. Policjanci natychmiast udali się na górę i pomimo ognia i dymu, narażając własne życie, weszli do środka i sprawdzili wszystkie pomieszczenia. Na szczęście nikogo nie było. Okazało się, że dzieci są u rodziny, a kobieta przebywająca w tym czasie w mieszkaniu, samodzielnie je opuściła. Policjanci kontynuowali ewakuację pozostałych mieszkańców. Do działań mundurowych włączyli się strażacy, którzy z uwagi na ogromne zadymienie, weszli w maskach tlenowych do mieszkań znajdujących się na czwartym piętrze. Dzięki szybkiej reakcji i działaniom policjantów i strażaków, nikomu z mieszkańców bloku nic się nie stało. Funkcjonariusze ustalili, że do pożaru doszło prawdopodobnie na skutek żaru z papierosa. Na miejscu pracowali funkcjonariusze z grupy operacyjno-procesowej i biegły z zakresu pożarnictwa. Policjanci będą teraz szczegółowo wyjaśniać przyczyny i okoliczności tego zdarzenia – informuje asp. szt. Sylwia Serafin, oficer prasowy KPP w Lubinie.