Ścinawa. Rano poszedł z dokumentami do urzędu. Radni mieli rozpatrywać wątpliwości mieszkańców dotyczące budowy myjni ręcznej – na klinie, między kioskiem i kwiaciarnią, a Orlenem.
Ścinawianinowi, który mieszka bezpośrednio przy przygotowywanej inwestycji, nie dano zabrać głosu w imieniu 50 innych mieszkańców, którzy nie akceptują budowy samochodowej myjni ręcznej w tym miejscu. Radni mieli zająć się protestem mieszkańców. Ich przedstawiciela Stanisława Roszkowskiego …wyproszono z sesji. Miało to wynikać z bezpieczeństwa sanitarnego. Na sali obrad pojawiła się kartka, że ze względu na włączenie powiatu lubińskiego do czerwonej strefy, sesje odbywają się …bez udziału publiczności. Mieszkańca którego sprawa była omawiana wyproszono. Czy radni w Ścinawie tak boją się wirusa, że nawet nie pozwolą wypowiedzieć się tym, wobec których podejmują decyzje? Złośliwi twierdzą, że skoro radni tak bardzo boją się zarazy nie powinni wychodzić z domów…
Mieszkańcy o ile mogli wejść do urzędu, na salę obrad mieli zakaz wstępu. Tym samym złamano jawność obrad. Gdyby na obrady przychodziły tłumy można byłoby zrozumieć te przedziwne obostrzenia egzekwowane przez przewodniczącego Marka Szopę. Skoro jednak przychodzi garstka ludzi – w czym problem?
Jakby tego było mało dzisiaj jak na złość posłuszeństwa odmówiła elektronika. Mieszkańcy nie mogli na żywo oglądać transmisji obrad. A transmisja jest obligatoryjna. Sesja trwa – ma być transmisja, a później możliwość jej odtworzenia.
– Sesja jest nielegalna – skwitował sprawę Stanisław Roszkowski, którego z sali obrad wyprosił przewodniczącego rady Marek Szopa. Legalność obrad podważał również radny Marek Barylak, który od mieszkańców otrzymywał informacje, że obrady nie są transmitowane, że nie są jawne.
Ostatecznie dopiero przed godziną 12 obrady można było zobaczyć. Niestety dźwięk to jedno stałe brumienie. Ciężko cokolwiek usłyszeć.