Mieli okazję zwiedzić wiatrak i dowiedzieć się, że mogą skorzystać z pomocy psychologicznej, jeśli taka potrzeba będzie. Z taką inicjatywą do przebywających w naszym mieście uchodźców z Ukrainy wyszli jeden z radnych miejskich i prezes Polkowickiego Centrum Usług Zdrowotnych. Na spotkanie przyszło kilkadziesiąt osób.
– Chcemy pokazać przebywającym w byłym „Skarbku” uchodźcom historię miasta podczas zwiedzania wiatraka, naszego słynnego „holendra” – mówi Robert Drobina, radny klubu Lepsze Polkowice.
– Chcemy też zapoznać ich z możliwością skorzystania z usług psychologa lub psychiatry, żeby wiedzieli, że mają się tego nie bać, że taka pomoc jest udzielana na miejscu, jeżeli tylko coś zmieni się w ich życiu, bo teraz różne rzeczy mogą się dziać – dodaje Paweł Gambal, prezes Polkowickiego Centrum Usług Zdrowotnych. – Ich rodziny zostały na polu walki.
W spotkaniu uczestniczyło troje psychologów. Osoby, które zechcą skorzystać ze wsparcia powinny zgłosić się do Ośrodka Badań i Pomocy Psychologicznej w polkowickiej przychodni.
– Będziemy je kierować do specjalistów – mówi Zdzisław Ząbek, mgr psychologii, psychoterapeuta w PCUZ. – Będziemy też pozyskiwać osoby mówiące w języku ukraińskim.
Jest to kolejna forma wsparcia dla uchodźców z Ukrainy, którzy w naszym mieście znaleźli schronienie przed wojną. Takie spotkania powodują też, że – zwyczajnie – mogą oni lepiej poczuć się w nowym środowisku.
– Dotyczy to zwłaszcza najmłodszych – podkreśla Łukasz Puźniecki, burmistrz Polkowic. – Ten aspekt zabawy, czyli odwiedziny w wiatraku, połączony z ofertą opieki psychologicznej to bardzo ważny wyraz troski o naszych gości. Chcemy stworzyć dla nich jak najlepsze warunki pobytu, ale to też ważne, by w tym czasie pojawiała się szansa na poznawanie Polkowic.
W grupie, która przyszła do wiatraka było sporo dzieci i młodzieży. Z ciekawością obejrzeli atrakcje, jakie tam się znajdują. A jak im się mieszka w naszym mieście?
– W Polkowicach bardzo nam się podoba, wszyscy szczerze nas przyjęli, opieka jest bardzo dobra – odpowiada Swietłana, która uciekła przed wojną z Charkowa razem z mamą i młodszą siostrą.
Dodatkową atrakcją spotkania było wyjście do jednego z polkowickich lokali na hamburgery.