Niecodzienne wydarzenie miało miejsce dziś (26.10) przy ulicy Sokolej w Lubinie. Na interwencję przyjechały cztery zastępy straży – PSP i JRGH. Mieszkańcy patrzyli na rozwój wypadków z lekkim strachem. Po kilku minutach okazało się, że Sokola jest bezpieczna. Pożaru nie ma, a z okien jednego z mieszkań przy numerze 55 wydobywał się dym…z przypalonego obiadu

Sokola nie narzeka na brak atrakcji. Interwencja nie byłaby może tak spektakularna i może nie trzeba by było wchodzić do mieszkania oknem, gdyby lokator z zadymionego mieszkania wpuścił strażaków. Niestety pan nie chciał tego zrobić. Musieli skorzystać z drabiny wozu strażackiego i wejść do lokalu przez otwarte okno. O silnym zadymieniu wydobywającym się z jednego z mieszkań przy Sokolej 55 dyżurnego lubińskiej straży powiadomił mieszkaniec bloku. – Po przyjeździe na miejsce zdarzenia mężczyzna, który przebywał w tym mieszkaniu nie chciał otworzyć. Później tłumaczył przybyłym policjantom, że się przestraszył. Nasi ratownicy weszli przez okno przy użyciu drabiny mechanicznej. Mężczyzna został pouczony, a mieszkanie przewietrzone. Okazało sie, że jakaś potrawa została przypalona – mówił po zdarzeniu brygadier Cezary Olbryś rzecznik lubińskiej straży pożarnej.
W akcji brały udział trzy zastępy Państwowej Straży Pożarnej z Lubina i jeden z Jednostki Ratownictwa Górniczo – Hutniczego, w sumie kilkunastu strażaków.

Poprzedni artykułWielka wygrana PiS
Następny artykułKardiomonitory – „nowe oko” na pacjentów