W Lubinie, Polsce i na całym świecie dziś dominującym kolorem powinien być niebieski. Wszystko z okazji Światowego Dnia Świadomości Autyzmu. W stolicy polskiej miedzi do akcji przyłączyło się m.in. przedszkole nr 9 oraz RCS, które hale widowiskowo – sportową rozświetliło na niebiesko.

Dla osób zdrowych, których autyzm nie dotyczy 2 kwietnia może być zwykłym dniem albo chociaż symbolicznym czasem wspierania świadomości na temat tej choroby. Dla rodzin, w których jest dziecko autystyczne 2 kwietnia to nadzieja, że społeczeństwo zrozumie więcej. To szansa na większą normalność i spokój. – Mój syn Alan, który dziś ma 7 lat został zdiagnozowany mniej więcej, gdy miał 2,5 roku. Zanim się dowiedzieliśmy co mu jest, było nam ciężko. Otoczenie odbierało nas dziwnie. Sami męczyliśmy się ze sobą i synkiem. Teraz nasze życie wygląda inaczej. U nas podstawą jest rutyna. Musimy przestrzegać zasad codziennego funkcjonowania. Wstajemy, Alana myje zęby, później pije, wychodzimy do przedszkola. Idziemy zawsze tą samą drogą i wracamy tą samą drogą. Zawsze musimy iść po chrupki kukurydziane. Nie wolno mu zmieniać zasad. W przedszkolu jest taka samo. Jeżeli dzień będzie przebiegał według stałych zasad, to jest dosyć grzeczny. Nie wolno robić spontanicznych ruchów i zmieniać mu świata. W przeciwnym razie występuje agresja, autoagresja, krzyk, płacz. To jest jego bunt na to, co może go spotkać. Ludzie samo słowo autyzm słyszeli, ale jak to jest i czym się objawia nie każdy wie. Czasami, kiedy powiem – przepraszam, mój syn jest dzieckiem autystycznym, jedni rozumieją, ale są też tacy, którzy mówią a co mnie to obchodzi, co mnie to interesuje. Zdarza się, że ludzie mnie dopytują czym jest autyzm. Wtedy wyjaśniam. Przyznam jednak, że w kwestii świadomości społeczeństwa jest coraz lepiej. 2 kwietnia to nasz dzień, gdy ”świecimy” i krzyczymy po to, by coraz więcej osób wiedziało co to jest autyzm, ale też po to by nam lepiej się żyło w społeczeństwie. Chcielibyśmy, by rodzice tłumaczyli swoim dzieciom czym jest ta choroba, że czasami wystarczy odejść, a wszystko wróci do normy – tłumaczy Sylwia Majewska, mama Alana.

Poprzedni artykułPierwszy poważny egzamin – szóstoklasiści w akcji
Następny artykułSpecjaliści bez opłat