W styczniu oddawał szpik, dziś szykuje się po raz drugi, by ratować to samo życie. Krzysztof Konaniec jedzie do Gliwic, by temu samemu biorcy oddać limfocyty niezbędne w produkcji białych ciałek krwi.

U jego biorcy wzrosło ryzyko nawrotu choroby. Potrzebne są limfocyty, bez których walka z białaczką straciłaby sens. Bez chwili zastanowienia mówi tak. – 14 maja mam badania w Gliwicach, a 21 maja pobiorą mi limfocyty. Jestem gotów. Będę do dyspozycji tak długo, jak trzeba, bo walka o czyjeś życie ma sens – mówi ścinawianin Krzysztof Konaniec, który na co dzień pracuje w kopalni. Jako nieliczny czekał na swojego biorcę bardzo krótko. Jego bliźniak genetyczny znalazł się po około pół roku od zarejestrowania się jako potencjalnego dawcy szpiku. Dziś Krzysztof Konaniec zachęca wszystkich, by ratowali ludzkie życie. – Już wkrótce w Lubinie będą kolejne rejestracje. Sam będę brał w nich udział, by ludzie mogli ze mną porozmawiać. Jeśli trzeba wyjaśnię, jak to przebiegało. Zapewniam, że nie ponosi się żadnych kosztów. Wszystkie pieniążki, jakie wydaje się w związku z dojazdem do danej kliniki czy pobytem i oczekiwaniem na badania i pobranie szpiku są zwracane przez DKMS . Potrzebny jest tylko czas i chęci do pomocy. Moja rodzina jest ze mnie bardzo dumna. Wspiera mnie we wszystkich działaniach – zapewnia pan Krzysztof.

Poprzedni artykułCoroczny Festiwal Rękodzieła
Następny artykułTwardziele na rowerach – zmęczeni, ale szczęśliwi