Radiowa „Trójka” organizuje plebiscyt „Srebrne Usta” wedle maksymy: „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. Słuchacze od lat wybierają w nim niebanalne wypowiedzi polityków kierując się nie tylko tym „co kto mówi, lecz także jak to robi”. U nas mogą być “Miedziane Usta”.

Celne riposty, obrazowe porównania, elokwentne figury retoryczne okraszone szczyptą humoru. Słowem za Słowackim: „aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.

W roku 2013 na miano „Srebrnych Ust” zasłużył minister rolnictwa Marek Sawicki, za proroczą wypowiedź o Kongresie Lewicy: „ten krzyk o Kongresie przypomina wiosenny przylot i darcie się ptaków w kluczach na niebie. I żurawie krzyczą i gęsi krzyczą. Każdy niby w jednym kierunku leci (…) ale tak naprawdę jaja znosić będą osobno”.

Nominację do konkursu “Srebrne Usta 2012” wywalczył łódzki poseł John Godson, relacjonujący swoją wizytę w telewizyjnej charakteryzatorni: „Gdzieś dwa lata temu byłam w TVP na program poranny. Wchodzę do charakteryzatora i ona przerażona. A więc pytam jej: “Czy już zrobiła to z Murzynem?”, a ona powiedziała: “Nie, tylko z mężem”.

W kontekście rosyjskiej interwencji na Ukrainie zawrotną karierę na miarę „Złotych Ust” robi cięta riposta amerykańskiego senatora Johna McCaina. Po tym, jak George W. Bush „spojrzał Putinowi głęboko w oczy i zobaczył w nich człowieka godnego zaufania”, senator McCain spuentował: „Ja tam widzę tylko trzy litery – KGB”.

Jak na tym tle wypadają językowe harce lubińskich notabli i kto zasłużył na kulturową „malinę”? Choć pretendentów do tytułu „Miedziane Usta” bywało wielu, na pierwsze miejsce najlepiej jak umiał zapracował prezydent Lubina. Były przeto „bzdety” i „bzdury”, „pasożyty” w parze z „nierobami” i „durne uchwały” w sielskiej scenerii „czterech krowich cycków a nie dziesięciu”. Co gorsza, nawet Bogu ducha winni spacerowicze mieliby „wywalić bramę” do Parku Wrocławskiego. Czemu włodarz, po tym jak sam zafundował im remontowy maraton, po wielkopańsku „się nie dziwi”.

Wszystkich lapsusów rodzimych samorządowców przytoczyć nie sposób. Wystarczy jeden. Kiedy sąd ukarał sekretarza miasta, Lecha Dłubałę, grzywną w wysokości 100 zł za nielegalne zablokowanie przejścia dla pieszych przy al. Niepodległości, Raczyński stanął oko w oko z dziennikarzem Faktów TVP Wrocław i skierowanym do siebie pytaniem: „Pan mu zwróci tą stówkę”? „A ja mu nawet dam 200 zł” – odparował pryncypał, wspaniałomyślnie podnosząc o „setkę” wycenę życia i zdrowia przechodniów. Jeśli łączne zarobki sekretarza i prawej ręki Raczyńskiego zamknęły się w 2012 roku kwotą 269 200 tys. zł, to prezydent stolicy Polskiej Miedzi mógłby się przynajmniej nie wygłupiać publicznie, dorastając po 16 latach do sprawowanej przez siebie funkcji.

Największym wszak uznaniem prezydenckiego otoczenia cieszy się ambitna fraza: „Nie ma się co oszukiwać”, kierowana nie wiedzieć do kogo – samego siebie przy porannym goleniu, mieszkańców, czy zagorzałych aktywistów LUBIN 2006? Sam Robert Raczyński przekonuje więc: „Nie ma się co oszukiwać. Nie mamy atrakcji. Musimy stawiać na przemysł”. I jak mówi tak robi, czyli w przemysłowej ekonomicznej strefie nic nie robi.

Zatem nie oszukujmy się, kto stanie w szranki o „Miedziane Usta” w przyszłorocznej edycji.
Autor: Andrzej Jaworski, rys. Robert Trojanowski

Poprzedni artykułMiss Bikini i dużo sportu
Następny artykułGość z Greenpeace