Radny składa kolejne interpelacje, prezydent miasta nie udziela odpowiedzi, choć ma taki obowiązek, a rada miejska opanowana przez proprezydenckie Lubin 2006 uważa, że nie ma tematu i skargę na bezczynność prezydenta uznaje za bezzasadną.
Kto ma władzę ten decyduje. Takie hasło przyświeca wszystkim ekipom rządzącym niezależnie od tego czy mówimy o szczeblu krajowym, wojewódzkim, powiatowym czy gminnym. Dowodem na to jest wczorajsza decyzja Rady Miejskiej w Lubinie. Opozycyjny radny Krzysztof Olszowiak regularnie składa różnego rodzaju interpelacje. Problem w tym, że nie na wszystkie od prezydenta miasta otrzymuje odpowiedzi. Można przyjąć, że odpowiedzi nie ma kiedy pytanie jest niewygodne dla prezydenta. To ewidentne łamanie prawa, ale proprezydenccy radni z Lubin2006, którzy mają większość głosów w Radzie Miejskiej udają, że nie widza problemu i zasadna skargę uznają za …bezzasadną
Mało tego w uzasadnieniu swojej decyzji, zamiast skupić się na faktach, czyli niedotrzymaniu urzędowego terminu odpowiedzi na interpelację i jej braku pojawiają się dywagacje co do prawa radnego do zadawania pytań prezydentowi. Mało tego pojawia się próba interpretowania interpelacji i podważania jej zasadności, a konkretnie statutowego okreslenia o „zasadniczym znaczeniu dla miasta”. O co zatem pytał radny Olszowiak? – Chciał aby prezydent wskazał zakresy obowiązków swoich asystentów i doradców, a także od kiedy takie stanowiska są w Urzędzie Miejskim. – W mojej ocenie ma to znaczenie dla miasta bo te stanowiska mało nie kosztują. Poza tym nie jest wykluczone, że pokrywają się z zadaniami na stanowiskach urzędniczych, a jeżeli tak jest to narażanie miasta na tego typu koszty jest bezzasadne.
Radni Lubin 2006 nie dali Olszowiakowi szansy. Maria Szydłowska wysnuła nawet tezę, że radny nie może pytać o sprawy z zakresu prawa pracy. Gdyby pójść tym tokiem rozumowania, czy oznacza to, że żaden radny nie powinien nawet wiedzieć ilu urzędników i na jakich stanowiskach pracuje w urzędzie?
Dodajmy, że radny pyta o to samo od 26 października ubiegłego roku, następnie 20 grudnia, potem 1 lutego tego roku, i 20 lutego tego roku. – To jest jakieś kuriozum – mówi Krzysztof Olszowiak. – Prezydent łamie prawo, bo nie otrzymałem odpowiedzi. Podkreślam żadnej odpowiedzi na wet takiej w której odmawia mi się odpowiedzi na moją interpelację.
Kiedy kota ogonem obracali prezydenccy radni – Franciszek Wojtyczka i Maria Szydłowska, przewodniczący rady Andrzej Górzyński był wyraźnie rozbawiony całą sytuacją.
Ostatecznie zasadna skarga na prezydenta głosami prezydenckich popleczników z Lubin 2006 została uznana za bezzasadną. – Usłyszeliśmy, że prezydent ma rację bo nie odpowiada na interpelacje. Nie zgadzam się z tym, bo to jest najzwyklejsze olewanie mieszkańca Lubina, którym też przecież jestem – kwituje całą sytuację Olszowiak.