Zarówno Dolnośląski Urząd Wojewódzki jak i Rzecznik Praw Dziecka po raz kolejny przeprowadzili kontrolę w Powiatowym Centrum Opieki, Wychowania i Adopcji w Ścinawie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie potwierdził się żaden z zarzutów jakie zawarto pod listem podpisanym rzekomo przez wychowanków placówki. Mało tego, jak wynika z raportu pokontrolnego DUW, większość dzieci, które podpisały się pod listem nie czytało jego treści.
Sprawą starego domu dziecka w Ścinawie zarówno Rzecznik Praw Dziecka, DUW, jak i prokuratura zajmują się od dawna. Konflikt jaki istnieje pomiędzy zwolnioną w kwietniu ubiegłego roku i wyrokiem sądu przywróconą do pracy, a potem zwolnioną po raz kolejny byłą dyrektorką Joanną Bałasz, a obecnie pełniącą tą funkcję Ewą Cieślowską ma przełożenie również na podopiecznych placówki.
W tej chwili prokuratura prowadzi cztery śledztwa związane z ośrodkiem. Pierwsze dotyczy przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez członków zarządu powiatu lubińskiego poprzez zaniechanie sprawowania bezpośredniego nadzoru nad Powiatowym Centrum Opieki Wychowania i Adopcji w Ścinawie, w wyniku czego miało dojść do poniżania i wyzywania wychowanków domu dziecka przez wychowawców PCOWiA, ucieczek oraz samookaleczeń. Drugie śledztwo dotyczy tego samego jednak podejrzanymi w tej sprawie są sami wychowawcy i pracownicy administracyjni domu dziecka. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła pełniąca obowiązki dyrektora Ewa Cieślowska, która chce by sprawdzono czy w placówce faktycznie dochodzi do tak dramatycznych zdarzeń. Trzecie śledztwo wszczęto po otrzymaniu anonimowego listu opisującego sytuację w placówce oraz po interwencji jednego z dziennikarzy. Toczy się ono w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego – Ewę Cieślowską.
A czwarte dotyczy zniesławienia Aliny Tarczyńskiej, dyrektorki lubińskiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w komentarzach na jednym z lokalnych portali.
W połowie maja do ścinawskiego domu dziecka przyjechali kontrolerzy z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ich plany zakładały przeprowadzenie rozmów z osobami, które podpisały się pod listem.
Wyniki kontroli są zaskakujące.
Kontrolerzy rozmawiali z dziewięcioma spośród 15 podopiecznych placówki, których nazwiska widnieją na liście. Każdy z nich potwierdził, że podpisał się na kartce. Sześciu wychowanków przyznało jednak, że nie zna treści pisma, do jakiego zostały dołączone podpisy. Jak wyjaśniają kontrolerzy jedna z wychowanek chodziła z białą kartką i prosiła o podpisy. Z przepytanych osób tylko dwie przyznały, że znają treść pisma, a jedna powiedziała, że „rzuciła na nie okiem”. Z całej dziewiątki, siedem osób zaprzeczyło temu jakoby dyrektorka zastraszała ich policją lub umieszczeniem w szpitalu psychiatrycznym, jedna osoba stwierdziła, że robili to wychowawcy, a dwie potwierdziły zarzuty zawarte w liście.
Podopieczni PCOWiA w większości zaprzeczyli jakoby wychowawcy odzywali się do nich wulgarnie, część przyznała jednak, że takie sytuacje miały miejsce – głównie kiedy dzieci nie chciały wykonać polecenia lub zostały przyłapane na paleniu papierosów.
Żadna osoba z grupy, z którą przeprowadzono rozmowy nie potwierdziła informacji, że została kiedykolwiek pobita.
Podobnie rzecz się miała z przypadkami samookaleczenia. Dzieci przyznały, że takie przypadki miały miejsce ale zdecydowanie wcześniej. Nie może być również mowy o tym, że w placówce brakuje jedzenia – „wszyscy wychowankowie odpowiedzieli, że jedzenia im nigdy nie brakowało i nie byli głodni” – piszą raporcie pokontrolnym wysłannicy DUW.
Żywność gromadzona w magazynie kuchennym w trakcie kontroli była zdatna do spożycia z aktualnymi datami przydatności.
Kontrolerzy nie mają wątpliwości – ktoś manipuluje dziećmi. Za takimi wnioskami ma przemawiać szczególnie to, że zdecydowana większość podopiecznych placówki, którzy podpisali się pod listem nie zapoznała się wcześniej z jego treścią.
Autor: MC