Przed lubińskim sądem rozpoczęły się przesłuchania świadków w procesie przeciwko Beacie G. dyrektorce Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Lubinie. Kobieta podejrzana jest o dźgnięcie nożem w brzuch Wacława Gniewka, który do niedawna pracował jako nauczyciel matematyki i informatyki w tej szkole.
Przed sądem przesłuchano pierwszych świadków. Jednym z nich była Maria Gniewek, żona poszkodowanego mężczyzny, która 16 listopada 2011 roku, kiedy doszło do tragicznych wydarzeń w szkole, pracowała w sekretariacie.
Jak zeznała Maria Gniewek, w tym dniu Beata G. nie chciała by umawiano spotkania. Mimo to od samego rana ktoś co chwilę prosił o krótką rozmowę. Jedną z tych osób był Wacław Gniewek.
– Powiedział, że chce porozmawiać z dyrektorką o komputerach – zeznawała żona poszkodowanego. – Po chwili usłyszałam coś jakby pisk. To był kobiecy pisk. Razem ze stażystką wbiegłyśmy do gabinetu dyrektorki. Zobaczyłam mojego męża, miał wbity nóż, i dyrektorkę, stała naprzeciwko niego. Mój mąż powiedział tylko „zobacz co ona mi zrobiła”.
Maria Gniewek zeznała, że to ona wyciągnęła nóż z brzucha męża. Nie wiedziała jednak co z nim zrobiła.
– Zabrałam męża do sekretariatu, posadziłam na krześle – mówiła Maria Gniewek.
Potem kobiety zadzwoniły na policje i pogotowie. Zawiadomiono również szkolna pielęgniarkę, która opatrzyła rannego Gniewka. Jak wynika z zeznań Marii Gniewek, Beata G. kilkakrotnie chciała wyjść z gabinetu, ale na to nie pozwalał jej poszkodowany nauczyciel. Miał mówić do oskarżonej „nie wyjdziesz stąd do przyjazdu policji”. Potem Beata G. umyła ręce pod bieżącą wodą, to również widział Wacław Gniewek.
– Patrzcie ona myje ręce – miał mówić do obecnych w sekretariacie.
W trakcie zeznań drugiego ze świadków, wówczas stażystki Magdaleny Sprychy, wyjaśniło się, jak nóż znalazł się na korytarzu, gdzie zabezpieczyli go policjanci wezwani do zdarzenia.
– Podniosłam go z podłogi, potem dotarło do mnie, że tam zostały moje odciski palców, przestraszyłam się, wyrzuciłam nóż – mówiła. – Potem podniosłam go drugi raz, wybiegłam z nim z sekretariatu, pobiegłam do pielęgniarki i tam, na kaloryferze na korytarzu, przed gabinetem pielęgniarki zostawiłam.
Potem na miejsce przyjechali policjanci. Zabezpieczyli ślady, przepytali obecnych pracowników szkoły.
– Na pytanie policjantów kto to zrobił i pan Gniewek i pani Maria od razu powiedzieli, że to pani dyrektor – mówiła Magdalena Szprycha. – Ja wtedy powiedziałam do pani Marii, że skąd ona to może wiedzieć, skoro nie była w gabinecie jak to się stało, a ona mi powiedziała, że mam się nie odzywać.
Świadek zeznała również, że „Beata G. zawsze była osoba bardzo kulturalną, nigdy się nie unosiła, wszystkich przyjmowała tak jak należy i wysłuchała do końca”. Mało tego, Magdalena Szprycha powiedziała również, że w pewnym momencie Wacław Gniewek szarpał Beatę G., chciał ją pobić, a żona siłą wyprowadzała go z gabinetu dyrektorki szkoły.
Według Wacława Gniewka, który w procesie jest oskarżycielem posiłkowym, takie zeznania kobiety, która dzisiaj jest jedynym pracownikiem sekretariatu ZSZiO nie są przypadkowe.
Zadając pytania świadkowi wskazywał na to, że Magdalena Szprycha dużo wcześniej niż rozpoczęła staż znała oskarżoną. Mają na to wskazywać wpisy na koncie Beaty G. na jednym z portali społecznościowych.
Oprócz tego sąd przesłuchał również policjanta, który wówczas przyjechał do zgłoszenia. Funkcjonariusz lubińskiej komendy zeznał, że kiedy patrol pojawił się w szkole w gabinecie dyrektorki panował bałagan. Natychmiast zabezpieczono nóż oraz ślady w pomieszczeniu gdzie doszło do dźgnięcia. Poszkodowanego mężczyznę przewieziono karetką do szpitala.
Kolejna rozprawę zaplanowano na 7 grudnia. Wtedy przesłuchani mają zostać m.in. lekarze pogotowia, którzy przyjechali do rannego.