Nie są znane przyczyny pożaru,który wybuchł wczoraj w wieżowcu przy ul. Jastrzębiej. Spalił się balkon, zniszczone są okna, okopcone jest również mieszkanie. Nikomu nic się nie stało.
W mieszkaniu był 12-letni syn właścicieli. Kiedy wybuchł pożar świadkowie mówili, że słyszeli dwa wybuchy. Ogień gasiły cztery zastępy strażaków. Na ul. Jastrzębią przyjechały dwa wozy gaśnicze i drabina.
Chłopiec, który był sam w mieszkaniu nie odniósł obrażeń, był jednak w szoku. Pogotowie Ratunkowe choć przyjechało na miejsce nie musiało udzielać pomocy dwunastolatkowi.
Na miejscu pierwsi byli policjanci i oni opanowali ogień, zanim doszło do jego dalszego rozprzestrzenienia. Dogaszeniem zajęli się już strażacy. Cała akcja trwała kilkadziesiąt minut.
Tuż po pożarze do mieszkania wróciła jego właścicielka, która wcześniej uczestniczyła w pogrzebie. Widok, który zastała spowodował u niej szok. – Co tam się stało? Mój Boże co tam się stało? Szybko jednak podszedł do niej strażak. – Spokojnie chłopakowi nic się nie stało, już jest bezpieczny. Niech pani pójdzie ze mną.
Akcję gaśniczą obserwował tłum gapiów. Świadkowie opowiadali na miejscu, że słyszeli dwa potężne huki, jakby wystrzały. Strażacy są jednak ostrożni w wypowiadaniu się na temat przyczyn pożaru. Na balkonie po wstępnych oględzinach znaleziono rozerwaną piłkę nożną i samochodowy spray. – To mogło być przyczyną dwóch huków, które słyszeli okoliczni mieszkańcy – wyjaśnia Bogusław Ćwikliński z PSP w Lubinie, który brał udział w akcji gaśniczej.