Zamknięcie oddziału internistycznego z uwagi na ognisko choroby zakaźnej w szpitalu RCZ przy ul. Bema i taka sama sytuacja w szpitalu MCZ przy ul. Skłodowskiej, spowodowały wczorajszy zator o wstrzymanie przyjęć pacjentów przywożonych kartkami jako nagłe przypadki.
– Wczoraj na terenie Lubina zaistniała bardzo trudna sytuacja jeżeli chodzi o zdolność ochrony zdrowia – tłumaczyła Małgorzata Bacia prezes Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie, które prowadzi Szpitalny Oddział ratunkowy.
W szpitalu przy ul. Bema na oddziale internistycznym powstało ognisko zakaźne. Jak Twierdzi prezes RCZ taka sama sytuacja miała miejsce w szpitalu MCZ i to spowodowało, że system przyjmowania pacjentów przywożonych do szpitala karetkami stał się niewydolny.
– Nasz SOR ma 8 łóżek. Tymczasem od kilku dni mamy po 12-16 pacjentów, a wczoraj było ich 22
Wczoraj pisaliśmy o tym, że SOR w szpitalu nie przyjmuje pacjentów przywożonych przez zespoły pogotowia. Po naszej wieczornej publikacji do szpitala przyjechał parlamentarzysta Piotr Borys, a placówka przed godzina 23 przyjęła wszystkich którzy oczekiwali w karetkach.
– Wszyscy przywiezieni są pod nasza opieką i wszyscy są w stanie stabilnym – dodaje prezes Bacia.
Ratowników tłumaczenie szpitala nie przekonuje. Podkreślają, że taka sytuacja nie może mieć miejsca, bo blokowanie karetek pod szpitalem spowoduje, że ktoś czekający na pilną pomoc zamiast otrzymać ją w ciągu kilku minut, będzie czekał ponad pół godziny na przyjazd karetki z innego miasta i oby tej pomocy zdążył doczekać. Wczoraj niemal wszystkie karetki z dwóch powiatów stały zablokowane z pacjentami pod szpitalem na szczęście nie doszło do żadnego groźnego wypadku…