W dobie koronawirusa do łask wróciły w zmożonej sile nietuzinkowe sposoby leczenia. Znane od setek lat cieszą się w Polsce coraz większą popularnością – mowa o pijawkach i akupunkturze. Lada chwila takimi sposobami wsparcia medycyny będzie można cieszyć się również w Lubinie.
Przeciętny zjadacz chleba na informacje o stawianiu pijawek reaguje standardowo – metoda rodem ze średniowiecza. Kiedy słyszy się o akupunkturze od razu myślimy o wschodnich sposobach leczenia. Tymczasem, jeśli tak wgłębić się w te tematy, to okazuje się, że te metody leczenia cieszą się na świecie, ale i w Polsce coraz większą popularnością.
– Hirudoterapia, czyli leczenie za pomocą pijawek jest moją pasją. Dziedzina ta zaczyna się rozpowszechniać. Pijawkami leczy się od 2 tys. lat. Osobiście zaczęłam się tym zajmować ponad 14 lat temu, gdy moje dziecko poważnie chorowało i nikt nie wiedział, jak mu pomóc. Doradziła nam to pewna okulistka z Lubina. Faktycznie pijawki wyleczyły moje dziecko – mówi Krystyna Kras, mgr pielęgniarstwa i koordynator w przychodni i szpitalu jednego dnia w Sopocie, która ma za sobą wszystkie niezbędne medyczne kursy w tym kierunku.
– Po pandemii pijawki bardzo zyskały na popularności ponieważ mają bardzo dużo substancji min. przeciwzapalnych, przeciwkrzepliwych, przeciwobrzekowych, neurostymulujących . Wiemy, że wirus COVID jest związany z zakrzepicą więc wielu ludzi stosowało pijawki, które mają w sobie dużo hirudyny rozrzedzającej krew. Długość zabiegu jest różna. Może on trwać od 30 do 90 minut. Wszystko zależy od miejsca przystawiania i tego, jak dany pacjent jest „zagęszczony”. Pijawka przegryza skórę na głębokości 1,5 mm. Ma ona trzy gardziele. Zostawia po sobie taki znak nazywany znakiem mercedesa. To nie boli. Ukłucie jest porównywane do ugryzienia przez komara. Mocniej ugryzienie pijawki odczuwa ktoś, kto choruje i ma stan zapalny. Czuć szczypanie przez kilak minut. Potem pacjent nie odczuwa dyskomfortu. Po pijawkach pacjenci różnie reagują. Jest to albo zmęczenie, albo zawroty głowy, albo tez mnóstwo energii, bo pijawki wydzielają endorfinę. Po zabiegu pacjenci są zabezpieczeni opatrunkami uciskowymi, gdyż w tych miejscach sączy się niewielka ilość krwi. Jeżeli ktoś nie potrzebuje dużego upustu krwi, to pijawkę powinno trzymać się 30 minut. Przez 15 do 20 minut pijawka ma podać wszystkie swoje hirudozwiązki, których ma około 200, a na człowieka wpływają one bardzo korzystnie. Przed zabiegiem najważniejsze jest zebranie dobrego wywiadu. Pijawek nie wolno stosować przy hemofilii, anemii, ostrych infekcjach, chorobach związanych z marskością wątroby, HIV, w ciąży, u chorych nieprzytomnych, u dzieci poniżej 10 roku życia, przy tętniakach, wyniszczających nowotworach, przy za niskim ciśnieniu – dodaje Krystyna Kras.
Jak podkreśla specjalistka od pijawek, zwierzęta te nie są medycznym panaceum na wszystko. Są skuteczne w zakrzepicy czy w nadciśnieniu. Lada chwila zabiegowi temu będzie można poddać się w Unikatonii w Lubinie, gdzie Krystyna Kras będzie do dyspozycji pacjentów 25 i 26 września. Ci którzy mają pytania dotyczące stawiania pijawek mogą pisać na adres krystyna-kras@wp.pl Ci zaś, którzy chcą się zapisać na zabieg mogą dzwonić pod numer 721 203 044 lub 76 746 34 81.
Pijawki, którymi posługuje się pani Krystyna nie są zwykłymi zwierzętami złapanymi gdzieś w jeziorze. To pierścienice produkowane przez certyfikowane firmy. W Polsce nie można posługiwać się pijawkami ze wschodu czy niewiadomego pochodzenia.
– To muszą być pijawki z bezpiecznej hodowli. Posługuję się pijawkami z firmy Biogen. Są one sterylizowane specjalnym płynem Hirudo-sterylem. Taka pijawka nie wywołuje zakażeń. Raz w roku składam raporty do Ministerstwa Środowiska, od którego uzyskałam zgodę na przechowywanie i postępowanie przed i po zabiegu. Każda pijawka po zabiegu musi niestety przestać żyć. Jestem zobowiązana do przekazania ich do utylizacji zgodnie z obowiązującymi zasadami, ale też humanitarnie. Jest od tego specjalna firma – wyjaśnia Krystyna Kras.
Inną metodą, wspierającą klasyczne metody leczenia, jest akupunktura znana na świecie od 5 tys. lat temu. Wywodzi się z Chin, ale przyjęła się na całym świecie.
– Niestety Polska dziś jest w tyle w porównaniu do zachodu. Leczenie akupunkturą jest np. w Niemczech refundowane,. U nas niestety nie. Od 1989 roku do 2000 prowadziłam poradnię akupunktury w szpitalu MCZ. Działała wówczas przy poradni reumatologicznej. Wkrótce możliwe, że będę wykonywała te zabiegi w Unikatonii w Lubinie. Akupunktura jest metodą leczenia wskazaną przede wszystkim w leczeniu bólu przewlekłego, ale nie tylko. Jest pomocna w chorobach neurologicznych, jak migreny, dyskopatie, choroby zwyrodnieniowe, reumatyczne zapalnej stawów, zaburzenia czynnościowe w układzie naczyniowym, w pulmonologii i laryngologii. To jest metoda uzupełniająca, która wspiera inne sposoby leczenia. Te zabiegi powinny być powtarzane. To nie jest pigułka, po której natychmiast dane schorzenie przejdzie. Nakłucia wykonywane są igłą bardzo cienką, którą się wkręca. To inne nakłucie niż przy zastrzyku. Taka igła bardziej rozsuwa tkanki, niż je traumatyzuje. Nie jest to duży ból. Wszystko zależy od poziomu wrażliwości pacjenta. Igły wkuwa się w odpowiednie miejsca akupnukturowe. Zgodnie z chińską medycyną, jeśli jest w człowieku zakłócenie energii, to oznacza , że jest choroba. Igły mają zniwelować takie zakłócenia energii, która krąży po takich liniach łączących punkty, gdzie jest większe nagromadzenie receptorów. Nakłuwamy punkty na ręce, które działają np. na głowę. Nakłucie igłą zmniejsza siłę bólu chorobowego w innym miejscu. Takie nakłucia powodują rozszerzenie naczynek, drobnych naczyń włosowatych,a to poprawia krążenie w chorych tkankach, a w związku z tym jest intensywny napływ natlenionej krwi do żył. Taki zabieg trwa ok. 20 minut. Wszystko zależy od schorzenia – mówi Ewa Maziarz-Libionka, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii w szpitalu MCZ w Lubinie, koordynator oddziału, która kursy w zakresie akupunktury kończyła u „ojca akupunktury w Polsce”, profesora Zbigniewa Garnuszewskiego.