Dr Martyna Pieniążek na co dzień współpracuje z głogowską Kliniką Okulistyczną VITA-MED. Urlopy wykorzystuje, by wyjeżdżać do odległych afrykańskich krajów, gdzie w ramach akcji „Okuliści dla Afryki” leczy oczy tamtejszych dzieci i dorosłych. – Dajemy tym ludziom wędkę, nie rybę – tłumaczy. – Pomagamy im, by mogli się swobodnie uczyć i pracować, a przez to rozwijać siebie oraz swoją społeczność.
Na swoją pierwszą medyczną misję pojechała zupełnie sama. Zainspirowana przez dr Iwonę Filipecką, która podpowiedziała jej, gdzie jechać i jak się przygotować trafiła do Tanzanii, do prowadzonej od 28 lat przez księdza Wojtka Kościelniaka parafii. – W tej pomocy najważniejsze jest, by nie trafiała w próżnię, tylko odpowiadała realnym potrzebom tam, na miejscu – mówi Martyna Pieniążek. – Dbamy o to, by nasze akcje były możliwie najbardziej skuteczne, dlatego współpracujemy z przedstawicielami polskiego Kościoła, którzy od lat niosą pomoc lokalnym społecznościom i doskonale znają ich potrzeby – dodaje.
14 dni dla tysięcy oczu
Taki wyjazd trwa zazwyczaj dwa tygodnie. Jak tłumaczy dr Pieniążek, to optymalny czas, by jednocześnie skutecznie pomóc, nie zaniedbując swoich obowiązków w Polsce. – Prowadzę bardzo intensywne życie zawodowe. Tu na miejscu, w głogowskim VITA-MED-zie mam naprawdę mnóstwo pracy, jednak dzięki przychylności oraz wsparciu przełożonych, mogę pozwolić sobie na to, by kilka razy w ciągu roku wyruszyć do Afryki – tłumaczy wolontariuszka. Do tej pory była w Kenii, Tanzanii, Ugandzie i na Madagaskarze. Przed nią znów wyprawa do Kenii, we wrześniu. W ciągu tych dwóch tygodni intensywnej pracy dr Pieniążek bada ponad 100 osób dziennie. Zdąży wówczas pracować stacjonarnie w prowadzonych przez polskich księży parafiach oraz udawać się w podróże do wiosek, gdzie żadna pomoc nie dociera, organizuje wówczas polowe szpitale pod drzewami. – Nie istnieje tam publiczna służba zdrowia – tłumaczy lekarka. – W całej Kenii jest zaledwie dwóch kardiologów. To obrazuje skale problemu. Zapotrzebowanie na pomoc medyczną jest ogromne. Brakuje lekarzy a fatalne warunki życia zniechęcają tych, którzy kształcili się w krajach bardziej rozwiniętych do powrotu.
Ludność krajów afrykańskich nie posiada praktycznie żadnego dostępu do okularów korekcyjnych. Do tego panuje tam wszechobecny kurz i brud, w piecykach pali się węglem drzewnym. Wszyscy niemal cierpią na zadrażnienie oczu. Sytuację pogarsza ciepłe i suche powietrze oraz brak czystej, bieżącej wody. – Ludzie są skazani na życie z wadami wzroku. Tak małymi, jak i dużymi. To często wyklucza ich z normalnego funkcjonowania i hamuje rozwój całych społeczności – tłumaczy dr Pieniążek. – Naszą misją jest pomóc tym ludziom w taki sposób, by wady wzroku przestały ich ograniczać. Dajemy tym ludziom wędkę, nie rybę. Pomagamy im, by mogli się swobodnie uczyć i pracować a przez to rozwijać siebie i pomagać się rozwijać innym. Tego także ich uczymy. Na miejscu kształcimy pomoce medyczne, które za pomocą podstawowych przyrządów potrafią zdiagnozować poziom danej wady i dobrać odpowiednie okulary, które pochodzą z organizowanych zbiórek.
Okuliści dla Afryki
Dziś akcja „Okuliści dla Afryki”, którą zainicjowała dr. Filipecka skupia grupę lekarzy okulistów, optometrystów i pomocników medycznych, którzy do Afryki jeżdżą kilka razy do roku. Robią to w swoim czasie wolnym i własnym nakładem finansowym. – Organizujemy się sami, wspierają nas firmy farmaceutyczne, jak na przykład firma Thea, które darowują nam leki i inne niezbędne do leczenia wzroku preparaty – mówi dr Pieniążek. – Organizujemy też na przykład zbiórki używanych okularów, które z powodzeniem wykorzystujemy tam, na miejscu. Kilka lat temu w ramach takiej dużej ogólnopolskiej akcji udało nam się zebrać 35 tysięcy okularów, które w swojej pracy w Afryce wykorzystujemy do tej pory.
Lekarze skupieni wokół akcji „Okuliści dla Afryki” obecnie pracują nad tym, by zarejestrować swoją aktywność jako fundację. Ułatwi to działanie i pozwoli brać udział w różnego rodzaju konkursach oraz staranie się o oficjalne granty. Bieżącym celem Okulistów na dziś jest stworzenie sali operacyjnej do operowania zaćmy w Tanzanii, w parafii księdza Kościelniaka. Sformalizowanie swojego statusu pomoże lekarzom tę ambicję zrealizować.
Czy czuje się Pani tam bezpieczna?
– Te wyjazdy nie są bezpieczne – mówi wprost dr Pieniażek. – W krajach afrykańskich istnieje bardzo duże ryzyko epidemiologiczne. Musimy być ostrożni, by nie zarazić się takimi chorobami, jak malaria, tyfus czy denga. W miejscach, w których pracujemy często nie ma prądu i bieżącej wody. Jesteśmy uzależnieni od pogody i własnych zasobów. Ale świadomość tego, że tysiące ludzi tam naprawdę potrzebuje tej pomocy a my możemy im ją dać jest szalenie mobilizująca. Kraje afrykańskie to miejsca trudne do życia tak w kontekście warunków środowiskowych, jak i na przykład trudnej walki z biurokracją. Ale nie wolno nam udawać, że nie istnieją i czuję, że mam obowiązek pomóc im w rozwoju.
Do kolejnej misji „Okulistów dla Afryki” zostało nieco mniej, niż półtora miesiąca. Na oficjalnej stronie akcji www.okuliscidlaafryki.pl można dowiedzieć się o postępach przygotowywanego wyjazdu oraz możliwościach ewentualnej pomocy.