Teoria, a prawdziwe eventy, czyli jak to jest z aparatem w dłoni tam, gdzie coś się dzieje – nasza praktykantka Weronika Demiańczuk dzieli się z czytelnikami swoimi pierwszymi wnioskami. Rzuciliśmy młodą lubiniankę na głęboką wodę, by zobaczyła, jakie zdjęcia przyniesie z wydarzeń, na których wciąż coś się dzieje.

Co złośliwsi mówią „dużo sprzętu, mało talentu” i w wielu przypadkach mają rację. Jedno jest pewne – nie jest tak, jeśli mowa o młodej lubiniance, która od miesiąca jest na praktykach w naszej redakcji. Weronika Demiańczuk towarzyszy naszym dziennikarzom dzierżąc w dłoni całkiem dobry własny sprzęt fotograficzny. Patrząc na jej dzieła, widać jednak wyraźnie, że to nie tylko zasługa sprzętu, bo „w oku” ma to „coś”.

Ostatnio sfotografowała dla naszych czytelników Festyn Rodzinny ZZPD w Polkowicach. Efekt jej pracy można podziwiać tu:https://lubinextra.pl/2021/08/28/zzpd-zg-polkowice-sieroszowice-na-festynie-w-polkowicach-foto/

Ucząc się we wrocławskim Autorskim Liceum Artystycznym ma obowiązek odbycia praktyk z zakresu fotografii i bardzo cieszymy się, że zdecydowała się na to w naszej redakcji. Dla naszych widzów podpytujemy ją co jakiś czas o wrażenia. Dziś dzieli się nimi po raz kolejny.

– Fotograf eventowy musi być szybki, bo wszelkie wydarzenia są dynamiczne. Ludzie szybko się przemieszczają i dużo się dzieję. Nie ma czasu na poprawki zdjęć i często ten idealny kadr trafi nam się tylko na parę sekund. Dzięki praktykom miałam okazję fotografować kilka imprez masowych. Zdałam sobie sprawę, że to nie jest jak fotografowanie krajobrazu, gdzie mam czas na wykadrowanie, dobranie parametrów. Tu trzeba działać szybko i mądrze – mówi Weronika Demiańczuk.

Mamy przed sobą jeszcze kilka dni wspólnej pracy i mamy nadzieję, że licealistka wyniesie z tego jak najwięcej, by w przyszłości jeszcze bardziej doskonalić swój warsztat.

Poprzedni artykułMieszkańcy zadowoleni z linii do Lubina
Następny artykułPoczta przygotowała niespodziankę dla dzieci