Deszcz nas nie przestraszy, Jarek też – zapewniały te lubinianki, które w piątek 30 października w Lubinie manifestowały w „Czarnym marszu w obronie kobiet”. Tym razem frekwencja nie była aż tak wysoka. O ile w środę protestujący udali się w stronę Przylesia, o tyle tym razem w stronę ulicy Hutniczej. Do siedziby posła Krzysztofa Kubowa protestujący nie mogli się zbliżyć, bo drzwi otaczał kordon policji.

Swoją złością i brakiem zgody na pozbawianie wyboru wszystkie protestujące Polki chcą przekazać rządowi PiS, że nie odpuszczą i będą walczyć, licząc się jednocześnie z faktem, że ich zachowanie może być dla rządzących pretekstem do nowych obostrzeń.

W piątek 30 października manifestujące wyruszyły z rynku spod Baszty, ulicą Tysiąclecia i rondem w stronę ulicy Skłodowskiej udały się pod siedzibę PIS, ale tam nie mogły podejść do drzwi jak w sobotę, bo drogę skrzętnie bronili policjanci. Następnie poszły w stronę Al Niepodległości, Al. Kaczyńskiego do Hutniczej. Stamtąd ulicą Jana Pawła do Kolejowej i Odrodzenia, by wrócić do rynku.

Deszcz przetrwamy, ale nie przetrwamy decyzji fanatyków religijnych PiS i Konfederacji – mówiły kobiety, które wzięły udział w piątkowym proteście mimo padającego deszczu i chłodu.

Jesteśmy tu bo warto, chcemy bronić swoich praw i chcemy mieć prawo wyboru, które nam odebrano. Nie jest ważne czy pada deszcz czy nie. Nie tylko traktowanie kobiet przez PiS jest oburzające. Przeszkadza mi, że nazwali grupę ludzi ideologią. Nie jest ważne kto kogo kocha, nie można ich nazywać ideologią. Odbierają nam różne prawa, ustanawiają różne granice. To nie jest w porządku wobec ludzi – mówiły młode lubinianki, które wzięły udział w piątkowym proteście.

Co krok zabierają nam kolejne prawa. Na tym nie skończą. Pójdą dalej a teraz jest ten moment, gdy wszyscy powinni się zebrać i walczyć, niezależnie od tego, jaka jest pogoda – dodawali inni protestujący.

 

Poprzedni artykułInwestycje w Nowej Wsi Lubińskiej i Jędrzychowie
Następny artykułZderzenie tuż przed odcinkowym pomiarem na DK3