Koronawirus i kwarantanna, przez którą kilka tygodni nie działały biblioteki sprawiły, że lubinianie poczuli niedosyt czytania. Skąd ten wniosek? Ze statystyk. Pracownicy lubińskich wypożyczalni książek odnotowują oblężenie od chwili, gdy biblioteki znowu otwarto. Nikt nie przejmuje się faktem, że trzeba stać na zewnątrz i czekać aż ktoś przyniesie książki albo zamówione przez internet, albo wybrane przez bibliotekarza.
Kto by pomyślał, że czytanie znowu wróci do łask i to w takim stopniu. W marcu ze względu na koronawirusa i kwarantannę zamknięto biblioteki. Nagle okazało się, że przy nadmiarze wolnego czasu i braku możliwości udziału w koncertach i innych imprezach książki są dla wielu lubinian zbawieniem.
Z chwilą ponownego uruchomienia wypożyczalni książek przed lubińskimi bibliotekami tworzą się kolejki. Miłośnicy czytania zamawiają książki przez internet, by przyjść kolejnego dnia i je pożyczyć. Trzeba pamiętać, że obowiązuje zakaz wejścia do wypożyczalni książek. Pracownicy wyposażeni w środki ochrony indywidualnej zza specjalnych pleksiglasowych okienek przyjmują książki do zwrotu oraz wypożyczają kolejne. Zainteresowanie jest na tyle ogromne, że oddane pozycje książkowe trafiają do kartonów, by na drugi dzień zanim do biblioteki trafią tłumy pracownicy mogli je znowu umieścić na półkach.
– Czekałam na tę chwilę. Kiedy zamknięto biblioteki, akurat kończyłam ostatnią książkę. Nie zostało mi nic na tak wiele tygodni. Coś tam pożyczyłam od znajomych, ale to nie to samo. Trochę żal, że nie mogę sama wybrać książek, ale lepsze to, niż nic – mówiła pani Irena, która bez czytania każdego dnia czuje się bardzo nieszczęśliwa.