50 lat małżeństwa świętowały lubińskie pary. Medale za długoletnie pożycie z rąk prezydenta miasta odebrało kilkadziesiąt małżeństw. Były kwiaty, życzenia i wzruszenia. Spytaliśmy jubilatów, jaka jest recepta na wspólne wieloletnie życie.
W kawiarni pod Muzami w Lubinie odbyła się uroczystość wręczenia medali parom małżeńskim z okazji Złotych godów. Pojawiła się również diamentowa rocznica, czyli 60 raz w związku małżeńskim. Większość z pytanych o receptę na zgodne, wspólne życie odpowiada , że to nic trudnego, że jakoś tak po prostu minęło. Niektórzy zdradzili nam nieco więcej szczegółów.
– W lipcu minęło 50 lat, od kiedy jesteśmy małżeństwem. Raz bywało lepiej, raz gorzej. Jesteśmy zgodni, uzupełniamy się i pracujemy nad sobą. Trzeba od siebie dawać i to dużo, a nie tylko brać. Czemu daliśmy radę? Bo może jesteśmy starej daty. Wciąż kocham mojego męża, bo chyba jesteśmy sobie przeznaczeni, mówiła Franciszka Kwaśniewska.
– Nie wiem jak to się stało. Zleciało, jak z bicza. Nie ma recepty, a czasami sam się zastanawiam, jak to zrobiliśmy. Może po prostu trafiła się mi dobra kobieta – mówił Adam Kwaśniewski.
– Moja żona jest po udarze. Dziś jej tu nie ma. W kwietniu minęło 50 lat po ślubie. Było bogato, teraz jest biednie. Opiekuję się moją żoną już od 2 lat. To, co dał nam ZUS, zabiera MOPS. Raz na godzinę dziennie przychodzi opiekunka, a ja robię resztę. Nie zostawię mojej żony do końca życia, bo wciąż ją kocham – mówił z łzami w oczach Bogdan Owczarek, maż Teresy, który był zmuszony sam przyjść po medale dla siebie i małżonki.