Powiatowy Ośrodek Pieczy Zastępczej w Lubinie zaprosił rodziny zastępcze z podopiecznymi na piknik integracyjny. Impreza pełna zabaw, przekąsek miała miejsce w świetlicy w Osieku. Byłą to już druga taka impreza w działalności POPZ.
Wśród atrakcji przygotowanych dla najmłodszych były przejażdżki konne, zabawa z psem wyspecjalizowanym do dogoterapii, bańki mydlane, klocki, słodkie przekąski i kiełbaski z grilla. Był to czas na wspólna zabawę, integrację, wymianę doświadczeń pomiędzy rodzinami zastępczymi.
– Wspierają nas sponsorzy jak firma RAK czy Barabaś i wiele innych. Jest nam wtedy łatwiej, bo możemy poczęstować uczestników przysłowiową kiełbaską lub słodką bułką. Robimy to by rodziny zastępcze zobaczyły, że nie są same, by wymieniły się doświadczeniami. Gdyby ktoś chciał podzielić się domem i wziąć do siebie dziecko, to serdecznie zapraszamy na KEN 6a od poniedziałku do piątku od 7:30 do 15.30 a w pierwszy poniedziałek miesiąca do 17:30 – mówił Artur Michał Tórz, dyrektor POPZ.
Zaproszono blisko 200 osób, ale na imprezie stawiło się około 100 osób. Wśród nich była Beata Stefańska, która prowadzi rodzinny dom dziecka w Gawronach, w gminie Rudna.
– Bycie domem dziecka nie jest trudne. Trzeba lubić to, co się robi, wtedy wszelkie przeciwności jakoś się układają. Pomagają nam inne rodziny i POPZ. Zajmujemy się tym od 6 lat, ale rodzinnym domem dziecka jesteśmy od 3 lat. Dzieci bywają u nas różnie – raz dłużej , raz krócej. Wszystko zależy od ich sytuacji prawnej. Niestety do rodziców biologicznych z dzieci, które mieliśmy, czyli dwadzieściorga tylko dwoje wróciło do rodziców biologicznych. Bywa, że dzieci mieszkają u nas od roku do 4 lat. Emocje wchodzą w grę, bo człowiek nie jest z kamienia. Wszystko zależy od tego, jakie relacje ułożą się z dzieckiem, a z każdym jest inaczej. Mimo, że powtarzam sobie, ze dziecko jest u nas przejściowo, to serce drży i nie jesteśmy w stanie zapanować nad emocjami. Zachęcam innych do tego, ale takich, którzy mają świadomość, ze to ciężka praca 24 godziny na dobę. Mamy 9 dzieci i trzeba się liczyć z tym, że nie spotykamy się ze znajomymi, nie odwiedzamy ich, bo jak to robić z 9 dzieci. Nawet jak ktoś przyjeżdża do nas to nie zostaje, nie nocuje, bo po prostu nie ma gdzie – opowiada Beata Stefańska, która prowadzi rodzinny dom dziecka w Gawronach, w gminie Rudna.