Czwarte piętro, budynek w ciągu przy ulicy Sokolej, lubińskie Przylesie – to tam mało brakowało, a spadające kawałki tynku z sufitu prawdopodobnie zabiłyby małego chłopca. 9 – latek spał w najlepsze, gdy dźwięk i pojawiające się rysy na suficie zaniepokoiły ojca. W ostatniej chwili zabrał dziecko z łóżka. Kilkadziesiąt kilogramów tynku spadło samoistnie prosto na dziecięce łóżeczko. Okazuje się, że ani spółdzielnia, ani firma ubezpieczeniowa nie odpowiadałaby za, na szczęście, niedoszłą tragedię. Teraz lokatorzy muszą również sami zadbać o stan sufitu.
Okazuje się, że budowane niegdyś na szybko bloki na Przylesiu w Lubinie dziś mogą stwarzać poważne zagrożenie. Przekonał się o tym lokator mieszkania przy ulicy Sokolej, któremu bez przyczyny z sufitu spadły kilogramy tynku. Mało brakowało, a gruz przywaliłby jego 9 – letniego syna.
Jak mówi, dźwięk pękającego tynku i rysy zmotywowały go do natychmiastowego zabrania dziecka z łóżka, na które za moment spadł gruz.
Lubinianin od razu udał się do spółdzielni, by dowiedzieć się co było przyczyną tego niecodziennego zdarzenia. Jak mówi, tynk był suchy, a wcześniej nigdy nie doszło tam do zalania. Od 15 lat mieszka w lokalu przy Sokolej. Sam z siebie nie nakładał na sufit żadnych dodatkowych warstw tynku, co widać.
– Warto podkreślić, że do spółdzielni nie udałem się w sprawie jakiegokolwiek odszkodowania, ale po to, by dowiedzieć się dlaczego tak się stało. Uzyskałem informacje, że jest to najprawdopodobniej wada deweloperska. Przedstawiłem zdjęcia więc nie widziano potrzeby przychodzenia na oględziny. Powiedziano mi, że przed laty budowano te mieszkania nakładając za grube warstwy tynku na nierówny beton. Teraz trzeba ten sufit naprawić we własnym zakresie. Nie byłem tam po odszkodowanie. Chodzi tu o kwestie bezpieczeństwa, bo zadawałem sobie pytanie czy zrobiłem wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo mojemu dziecku. Pojawia się pytanie, co możemy zrobić, by ustrzec innych przed takim zagrożeniem – pyta lokator z feralnego mieszkania.
– Nie kładliśmy żadnych tynków. Gdybyśmy to zrobili, można by było mniemać, że w fazie remontu zrobione było coś nie tak. Nie chodzi teraz o to, by robić panikę. W spółdzielni powiedziano mi, że można samemu sprawdzić stan sufitu. Ostukując go, słysząc głuchy dźwięk możemy znaleźć miejsca, gdzie jest powietrze – dodaje lubinianin, który faktycznie sprawdził sufit pokoju i zaznaczył miejsca zagrożone. – Gdybym wiedział, że takie zagrożenie występuje, w życiu nie położyłbym dziecka pod takim sufitem. Rozmawiając z sąsiadami dowiedziałem się, że większość z nich nie jest świadoma co może im grozić. Złapali się za głowę, ale kilka osób to rozumie, bo spotkało się z czymś takim u siebie w mieszkaniu. Można wyciągnąć wnioski z tego zdarzenia. Spółdzielnia może pomyśleć, czy mieszkańcy są na pewno bezpieczni wiedząc, że takie przypadki mają miejsce – mówi na koniec mieszkaniec Sokolej.
Spytaliśmy w spółdzielni czy faktycznie ma pojęcie o podobnych zdarzenia. Okazało się, że zgłaszane są takie przypadki, ale jak się okazuje, spółdzielnia nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności.
– Jeśli chodzi o zakres obowiązków spółdzielni w zakresie napraw wewnątrz lokali, czyli tego typu, jak sufit spadł albo coś się wydarzyło ze ścianami to reguluje regulamin zatwierdzony w 2008 roku. W paragrafie 4 jest opisane, że wszelkie sprawy dotyczące ścian, sufitów i posadzek należą do właściciela mieszkania – mówi Bogdan Urbański, zastępca prezesa SM Przylesie w Lubinie.
Zaproponowaliśmy w zarządzie SM Przylesie, by umieścić informację w gablotach ogłoszeniowych w klatach schodowych o możliwości wystąpienia zagrożenia ze strony tynków na suficie i instrukcję, jak sprawdzić stan tego, co mamy nad głową. Nie wiemy czy będzie to zrobione. Podpowiadamy jednak, że polisy ubezpieczeniowe nie obejmują zwrotu kosztów takich awarii samoistnych. Warto zatem wszystko wziąć we własne ręce, zanim dojdzie uszkodzeń.