Nauczyciele z nie tylko lubińskich szkół spotkali się w piątkowe popołudnie przed halą RCS w Lubinie. Blisko 250 osób manifestowało swoje żądania wobec rządu. Wspierali ich rodzice i uczniowie. Jak mówili pedagodzy, wytrzymają tyle, ile trzeba, by w końcu ktoś zwrócił uwagę na ich potrzeby.
Imponująco wyglądała grupa nauczycieli z Lubina i pobliskich szkół wspierana przez rodziców i uczniów, która spotkała się w piątek 12 kwietnia na schodach przed halą RCS. Były transparenty, rozmowy i zapewnienia, że nie oczekują zbyt wiele, tylko tyle, by godnie żyć.
– Warto walczyć. To nieprawda, że zarabiamy “tak dużo za tak mało”. Zarabiamy mniej niż w Ministerstwie i to jest pewne, a także mniej niż mówi to pani minister. Nauczyciel publikują swoje zarobki. Wszystko jest uśredniane. Doliczane są pensje pani minister i pań dyrektorek. Stąd wysoka średnia – mówili lubińscy nauczyciele. – Jesteśmy w stanie znieść wiele do skutku, dużo, aż wygramy. Walczymy o swoje – dodawali strajkujący.
Właśnie teraz powinny odbywać się rady pedagogiczne, na których nauczyciele podejmowali by decyzje o klasyfikacji uczniów klas maturalnych. Przypomnijmy, że do majowego egzaminu dojrzałości przystąpić mogą tylko ci, którzy otrzymaliby promocję po ostatnim roku szkoły. Mówi się, że minister ma zamiar sprawić, by wszyscy maturzyści byli klasyfikowani bez względu na oceny. Jeśli abiturienci szkół średnich odgórnie uznani zostaną jako ci, którzy zdali, będą mogli przystąpić do matur. Egzamin dojrzałości mógłby odbyć się w podobnym klimacie, jak niedawny gimnazjalistów?
– U nas w szkole nie wszyscy zdali. Jeśli stanie się tak, że pani minister ich klasyfikuje, to będzie dla nich nagroda. Ci, których nie klasyfikowaliśmy powinni kupić bukiet kwiatów dla pani minister i pocałować w czółko – mówią nauczyciele jednej z szkół średnich w Lubinie. – Taki zachowanie jest wręcz niemoralne. To pokazanie, ze nic nie robiąc można mieć wiele – dodają pedagodzy.