Maciej Mika z ZG Rudna twierdzi, że musiał zrezygnować z roweru, bo nie tyle brakowało mu czasu, ale kalorii. Podczas każdego górskiego spaceru spala ich na tyle dużo, że czasami ma problem z ich odpowiednim uzupełnieniem. Lubi dłuższe eskapady, przeważnie dwutygodniowe, podczas których przechodzi górskie szlaki w całości, od początku do końca, czyli od kropki do kropki.
Wszystko zaczęło się na lubińskich nizinach. Gdy Maciej zobaczył zawodników uczestniczących w Maratonie Dookoła Lubina wiedział, że chciałby spróbować. – Postanowiłem się przejść i w sumie mi się spodobało – mówi ślusarz-mechanik maszyn i urządzeń górniczych oddziału szybowego M-1. Później wybór padł na góry, a winien temu Główny Szlak Sudecki.
– Miałem akurat dwa tygodnie urlopu, dużo czasu, by pochodzić. Spakowałem plecak, wrzuciłem namiot i wszystko, czego potrzebowałem i mogłem ruszać. Do przejścia było 500 km, ale mnie wyszło nieco więcej – 540 km – opowiada Maciej. Potem poszło jak z płatka – Bieszczady, dwa tygodnie i znów ponad 500 km. Dla osób będących na bakier z matematyką mała podpowiedź – żeby pokonać taki dystans w 14 dni należy przejść codziennie 35 km po górach. Macieja Mikę nie ciągnie do rywalizacji, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi sprawdzić się na tle innych, więc wziął udział w przejściu wszystkich pasm górskich otaczających Kotlinę Jeleniogórską. Długość trasy? 137 km. Czas? 48 godzin – żeby było trudniej. – W zawodach wzięło udział pół tysiąca osób. Ze względu na trasę prowadzącą przez park narodowy zdecydowano o wprowadzeniu limitu startujących. Z przyjemnością pokonałem tę mocno zróżnicowaną trasę. To było dla mnie wyzwanie.
Co go napędza do pokonywana tak długich dystansów? – Gdy chodzę, czuję prawdziwą wolność. W kopalni jestem tylko małym trybikiem w ogromnej maszynie. W górach sam jestem maszyną.
Lubię dzikość, mam dosyć cywilizacji na co dzień, żeby na nią patrzeć jeszcze na urlopie. Dlatego tak lubię Bieszczady, tam jest ta przestrzeń, której potrzebuję – opowiada. – Często marzę, by lepiej poznać Karpaty, pochodzić po ukraińskich częściach pasma. Potrafię wstawać przez dwa tygodnie o 5 rano po to, żeby iść w góry. Do pracy czasami nie chce mi się wstawać o tej porze, śmieje się Maciej Mika.