1 kwietnia protestowali w Parku Leśnym. Do 11 kwietnia zebrali ponad 1600 podpisów pod petycją, by parku nie ogradzać i zmienić plany rewitalizacji terenu. Udali się do prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego, by złożyć listę podpisów. Niestety – lubinianie natrafili na mur. Rzecznik włodarza miasta zapewnia, że plany się nie zmienią, a petycja trafiła w ręce sekretarza, bo prezydent nie pojawił się w Urzędzie, choć to dzień na przyjmowanie petentów.
Rośnie rozczarowanie, żal, ale też chęć dalszej walki o swoje zdanie – lubinianie protestujący przeciw zmianom w Parku leśnym nie odpuszczą. We wtorkowy poranek (11 kwietnia) udali się do prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego, by się z nim spotkać, porozmawiać i złożyć petycję. Przeliczyli się jednak. Mimo, że we wtorki włodarz miasta od godziny 8:30 powinien być obecny, by przyjmować petentów, to nie było go. Jak poinformowano przybyłych w sekretariacie – Robert Raczyński pracuje też w terenie. Rozczarowani lubinianie czekali na prezydenta, by ostatecznie udać się do sekretarza Lecha Dłubały i tam złożyć swoją petycję.
– Proszę powiedzieć czy w zwyczaju prezydenta jest przyjmowanie zwykłych mieszkańców? próbujemy się z nim spotkać od kilku miesięcy. Kiedy ostatni raz przyjmował we wtorek mieszkańców? Pan panie sekretarzu powinien wiedzieć – mówili mieszkańcy Lubina do sekretarza, który nie komentował w żaden sposób ich monologu. – Chcemy rozmawiać na temat tego parku, wymienić wnioski. Nie wiemy dziś co tam będzie. Ten park jest nasz, a nie pana prezydenta. Ktoś zagrabił sosnowy las, zniszczył go, wypłoszył ptaki. To się w głowie nie mieści. Jest jeszcze szansa, by ten ekosystem, który tam powstawał przez 70 lat, wrócił do życia, tylko nie ogradzajcie go. Prezydent niszczy nam coś, co jest nasze. Powinien interesować się naszymi potrzebami. Dlaczego nikt z nami tego nie konsultował? Dlaczego to miasto jest nieprzyjazne zwierzętom i mieszkańcom. W tej chwili okazał się jakim jest prezydentem. Uciekł przed nami. Dla nas to podkulenie ogona i ucieczka – mówili do sekretarza rozżaleni lubinianie.
– Nie wycofamy się z ogrodzenia. Ogrodzenie już stoi. Dla nas to nie jest negatywne zjawisko, że ktoś protestuje, mając swoje wizje. To nawet dobrze, że mieszkańcy interesują się i chcą coś zmieniać w swoim otoczeniu. Pamiętajmy, że to nie jest jedyny głos. Jesteśmy przekonani, że większość mieszkańców jest za rewitalizacją parku, by przypominał to, co zrobiliśmy w Parku Wrocławskim. Nie chcemy zmieniać tego parku. To nadal będzie miejsce do wypoczynku i rekreacji. Będzie po prostu lepsze. Jestem przekonany, że ci, którzy dziś nieufnie do tego podchodzą, staną się zwolennikami – komentował całe działania lubinian Jacek Mamiński, rzecznik prezydenta.
Lubinianie nie składają broni. Jak mówią będą walczyć o Park Leśny, bo nie chcą tam Parku Militarnego, a dziewiczego miejsca do wypoczynku. Chcą poznać więcej szczegółów i poprowadzić wspólne rozmowy na temat zmian na lubińskiej strzelnicy. Niestety nikt nie chce z nimi rozmawiać. Petycja miała być sposobem zwrócenia uwagi prezydenta na potrzeby mieszkańców.
O kolejnych krokach protestujących będziemy informowali na bieżąco.