Smród z wysypiska śmieci, jaki gnębi lubinian był tematem przewodnim dzisiejszego wystąpienia kandydatów wspierających Krzysztofa Olszowiaka na stanowisko prezydenta miasta. Samorządowcy spotkali się z dziennikarzami przed budynkiem Urzędu Miejskiego w Lubinie.
Startujący w wyborach z ramienia Stowarzyszenia Razem dla Lubina i Powiatu mocno popierają akcję Stop smrodowi w mieście. W ramach przedsięwzięcia inicjatorzy akcji zbierają podpisy. Twierdzą, że instalacja, która miała ograniczyć fetor w mieście, nie zdała egzaminu. W kampanii wyborczej, ich zdaniem, temat nieprzyjemnego zapachu w mieście omijany jest przez prawie wszystkich starających się o różne stanowiska w radach, sejmiku czy też na fotel prezydencki. – Dzisiejsza konferencja prasowa poświęcona jest kwestii, która ucieka w kampanii wyborczej. Kwestia ta odżyje, gdy zrobi się cieplej i znowu wszyscy poczują smród. Ten zapach związany jest z bioskładowiskiem przy składowisku śmieci na terenie Lubina. Nie mamy wiedzy jak instalacja działa. Czyżby to przypadek, że od dwóch tygodni nic nie czuć? Może przed wyborami instalacja nie działa? – pyta Krzysztof Olszowiak.
– Od kilku tygodni zbieramy podpisy pod protestem mieszkańców dotyczącym smrodu. Ludzie mają dosyć. Wydają grube pieniądze na nowe mieszkania na Zalesiu i muszą zamykać okna i drzwi, bo przeszkadza to w funkcjonowaniu codziennym. To trwa już 2 lata. Podpisy będą zbierane też po wyborach. Na tę chwilę mamy ok. 250 podpisów. Będzie to wszystko przedstawione prezydentowi miasta, niezależnie od tego kto nim będzie – mówi inicjator akcji, Mateusz Kazimierczak
Lokalizacja Regionalnej Instalacji Przetwarzania opadów komunalnych przy ulicy Zielonej 3 jest niezgodna z planem zagospodarowania terenu. Brakuje dokumentów potwierdzających prawo własności do działek. Nie ma informacji o emisji odorów. Instalacja przetwarzania odpadów nie spełnia wymogów dyrektywy środowiskowej – to kilka z braków Pozwolenia zintegrowanego dla Regionalnej Instalacji Przetwarzania, które zauważa Tomasz Kołodziejczyk. – Nie wiem jak starosta wydał decyzję środowiskową i jak RDOŚ nad tym panował. Nie mam zielonego pojęcia. Będę się zastanawiał z prawnikami nad wystosowaniem pism do odpowiednich służb, by się tym tematem zajęli – mówi Kołodziejczyk.