230 tys. zł kosztował Mercedes Viano, którym wozi się Robert Raczyński. Tyle mieszkańcy Lubina z oddanych podatków zapłacili za wygodę i komfort pana włodarza. Jest jeszcze drugie dno zakupu. Wygrać mógł tylko …Mercedes.
Zakup pojazdu przeprowadzono w zgodzie z zamówieniami publicznymi Zapytano kilku dealerów, w których ofertach są dostępne vany. Co ciekawe odpowiedź nadeszła tylko od dwóch. Co ciekawe obaj handlują …Mercedesami.
Rzecznik prezydenta Jacek Mamiński pytany kto podjął decyzję o zakupie luksusowego samochodu odpowiada – nikt. Kiedy uparcie dopytujemy o nazwisko stwierdza – nie ma takiej osoby, ponieważ marka wynikła dopiero po złożeniu ofert. Równie dobrze ofertę mogli złożyć dealerzy innych marek – przekonuje Mamiński.
Wychodzi zatem, że w Urzędzie Miejskim w Lubinie decyzję podejmują krasnoludki, a nie prezydent i jego urzędnicy. Nie chcemy nawet przypuszczać, że decyzje podejmuje ten który pierwszy przyjdzie do pracy – herszt wszystkich krasnoludków.
Urząd na polecenie „pana nikt” przygotował zatem nie przetarg, w którym wystartować mógł każdy, a zapytanie o cenę, skierowane do konkretnych dealerów marek. Patrząc na zapytanie o cenę nie trudno zauważyć, że parametry pojazdu zostały dokładnie dobrane. Silnik o mocy nie mniejszej niż 200 KM i pojemności od 2,5 do 3 litrów. Szklany dach otwierany w części pasażerskiej. Obracane fotele, stoliczek, skórzana tapicerka, a lakier – koniecznie czarny metalic.
Kiedy zaczęliśmy się bliżej przyglądać zakupowi przygotowanemu przez tajemniczego „nikt”, okazało się, że parametry auta nie są przypadkowe. Ktoś przecież tą furą będzie jeździł i wie czego chce, jak zresztą każdy normalny nabywca samochodu. Problem w tym, że tu lekką rączką wydano duże publiczne pieniądze.
Na bazie zebranych od dealerów informacji o oferowanych przez nich samochodach jasno wychodzi, że wygrać mógł tylko Mercedes. Volkswagen odpada, bo jego oferta na vana nie ma silnika o pojemności powyżej 2 litrów. Otwierany dach może nam zaoferować Sharan, ale i tu silnik będzie miał tylko do 2 l pojemności.
W Renault sytuacja wygląda podobnie. Specyfikacja zakupu auta, z automatu eliminuje Espace (taki pojazd też jest użytkowany w urzędzie). Auto nie ma przecież obracanych foteli, a nawet gdyby miało to najmocniejszy silnik ma tylko 175 KM i tylko dwa litry pojemności, a nie tak jak chciał „nikt” minimum 2,5 do 3 l pojemności.
Już myśleliśmy, że wymarzone auto dla Urzędu Miejskiego w Lubinie trafimy u dealera Peugeota, bo w modelu 5008 można było zrobić z siedmiu, sześć foteli, dokładnie tak jak sobie zażyczył „nikt”. Niestety reszta parametrów była trudna do spełnienia, bo okazało się, że w najbardziej wypasionej wersji 5008, autko może mieć motor 2-litrowy z mocą 160 KM.
Poszliśmy za ciosem i zaczęliśmy szukać marek amerykańskich. To przecież duże „krowy”, przepraszam wymoszczone luksusem, paliwożerne i mocne fury, a o tych markach również wspomniał rzecznik Mamiński, który na piśmie twierdził, że do nich tez wysłano zapytanie. Panie rzeczniku z przykrością informujemy, że nowe samochody marki Chrysler, ani Dodg’e nie są sprzedawane w Europie! Zapraszamy na stronę www.dodge.pl tam producent szczegółowo wyjaśnia co i jak…
Na pocieszenie dodamy jest jednak odpowiednik, a w zasadzie Dodg’e, czy Chrysler tyle, że ze znaczkiem Lancii o wdzięcznej nazwie – Voyager. Bo przecież Fiat dwa lata temu wykupił koncern z działający w Ameryce Północnej..
Niestety i tu robi się problem, aby sprostać oczekiwaniu osobnika nazwanego przez rzecznika „nikt”. Marketingowa Lancia Voyager (czyli tak naprawdę delikatnie zmieniony Chrysler lub Dodg’e) o ile sprostałaby oczekiwaniom pojemnościowym (diesel 2,8 l), to niestety nie wyciśnie się z niej powyżej 200 KM. A nawet gdyby, to miejsc ma siedem, a nie sześć – jak życzył sobie „nikt”.
Wśród dostępnych aut można odrzucać ich oferty pod różnym względem, zarówno otwieranego dachu, obrotowych foteli, czy elementów wyposażenia wnętrza. Charakterystyczne jest jednak to, że żadna z marek nie mogła zaproponować silnika o pojemności 2,5-3 litra o mocy powyżej 200 KM. Taką ofertę ma tylko …mercedes.
Czy to oznacza, że zakup auta, za publiczne pieniądze (232.174 zł) został ustawiony pod konkretną markę, czyżby dla wygody prezydenta? Czy prezydent jest tym „nikt” który zdecydował, że kupowane będzie takie, a nie inne wygodne auto? Nie ważne. Ważne, że to wygodny Mercedes, a to, że za wygodne wożenie podatnicy zapłacili niemal ćwierć miliona złotych nikogo nie powinno interesować. Przecież o zakupie decydował nie kto inny jak „nikt”.
Krótka historia skromności
Kiedy obejmował urząd Prezydenta Miasta Lubina w 2002 roku, jedną z pierwszych decyzji była sprzedaż doskonale utrzymanej i zadbanej Audi – A6. Prezydent przesiadł się w Daewoo Leganzę, aby mieszkańcy widzieli, że nie chce korzystać z luksusów. Mało tego! Leganza została doposażona za tysiąc złotych w extra tablicę rejestracyjna „D1 Lubin”. Prezydent mówił wtedy – żeby mieszkańcy widzieli, czy prezydent nie wozi służbowym samochodem cementu na budowę.
Historia prezydenckiej Leganzy szybko się skończyła, bo Raczyński przesiadł się do Renault Espace, które oficjalnie kupione było dla Straży Miejskiej, a urzędnikom zostawił starzejącą się limuzynę koreańskiego producenta.
Po Renault przyszła kolej na Mercedesa vana. Został kupiony pod koniec 2011 roku i kosztował 181 tys. zł. Po zaledwie półtora roku, na polecenie “pana nikt” Urząd Miejski za pieniądze mieszkańców Lubina kupuje kolejne autko – luksusowego Mercedesa Viano za niemal ćwierć miliona złotych, którego historię opisaliśmy wyżej. Jeździ nim prezydent.
Autor: Borek Wszędobylski