Na krajowej trójce najpierw wpadł pod wideorejestrator toyoty camry, a w kilkanaście minut później do przydrożnego rowu pod Osiekiem. Do domu dotarł z solidnym opóźnieniem. Policjantom przyznał, że śpieszył się do żony.
Kierowca z Wielkopolski śpieszył się do kochającej żony. Kochał tak mocno, że przekraczał dozwoloną prędkość. Na wysokości ZG Lubin, gdzie obowiązuje ograniczenie do 70 km/h pędził ponad setką. Skończyło się na mandacie i 6 punktach karnych. Prędkość zarejestrowano w nieoznakowanej toyocie camry, która od kilku dni po kilkutygodniowej przerwie ponownie temperuje prędkościowe zapędy kierowców.
Kierowca ukarany mandatem odjechał, ale nie był to jeszcze koniec przygód z funkcjonariuszami drogówki. W kilkanaście minut później policjanci otrzymali zgłoszenie o samochodzie, który wylądował w przydrożnym rowie. Z relacji świadków wynikało, że kierowca stracił panowanie nad samochodem. Kierowca volkswagena sharana miał sporo szczęścia. Wyleciał z łuku tuż przed Osiekiem jadąc w kierunku Wrocławia. Przekroczył oś jezdni, a wracając na swój pas stracił panowanie nad samochodem i wylądował w rowie przy pasie w kierunku Wrocławia.
Zakręt przed Osiekiem nie jest szczęśliwym miejscem dla kierowców. Co pewien czas dochodzi na nim do wypadków. Niestety również śmiertelnych.