Na nic podpisane porozumienie i zapewnienia starosty powiatu. Deklaracje złożone wobec załogi szpitala powiatowego można między bajki włożyć. Od czwartku pracownicy otrzymują wypowiedzenia. Do dzisiaj związkowcy wiedzą już o 115, a to dopiero początek.
Pracownicy Regionalnego Centrum Zdrowia podlegającego Starostwu Powiatowemu, rządzonemu przez prezydenckie Lubin 2006 otrzymują wypowiedzenia warunków zatrudnienia. Jeżeli nie przyjmą nowych – gorszych – mogą pożegnać się z pracą.
Na starych warunkach zatrudnienia, które do rewelacyjnych nie należą, jest 430 osób dawnego SP ZOZ, na bazie którego utworzono powiatową spółkę Regionalne Centrum Zdrowia (RCZ). Przypomnijmy, że pracownicy ZOZ zostali przejęci przez RCZ. Od początku szpitalnej rewolucji wprowadzonej przez prezydenckich radnych Lubin 2006 w szpitalu wrze. Najpierw załoga poczuła się oszukana po wyborach, kiedy prezydenccy radni zabrali się za prywatyzowanie placówki, potem były kolejne protesty związane z uchwałą o sprzedaży powiatowego szpitala. Atmosfera uspokoiła się nieco, kiedy okazało się, że kupnem szpitala zainteresowane jest Miedziowe Centrum Zdrowia. Negocjacje z powiatem zakończyły się jednak fiaskiem w połowie ubiegłego roku. Wtedy spór wybuchł na nowo. Był nawet dwugodzinny strajk ostrzegawczy, a kilka tygodni temu manifestacja spod szpitala pod Starostwo Powiatowe przeciwko prywatyzacji szpitala i łamaniu praw pracowniczych.
Dzisiaj mamy kolejną odsłonę, która tym razem zakończy się pozwami w sądzie pracy, bo namaszczony przez Lubin 2006 zarząd szpitala nie potrafił porozumieć się z załogą. Od czwartku otrzymuje ona wypowiedzenia dotychczasowych warunków pracy i płacy. – Wypowiedzenia nie skutkują zwolnieniami pracowników, ale zmuszają ich do przyjęcia niekorzystnych dla zatrudnionych regulaminów – mówi Małgorzata Siwoń, szefowa związku pielęgniarek i położnych w szpitalu.
Wypowiedzenia otrzymują pracownicy średniego personelu szpitala. Wiadomo, że problem może dotyczyć około 300 osób. Dzisiaj rano związkowcy wiedzieli już o 115 osobach, które zgłosiły się do nich po pomoc prawną.
Przypomnijmy, dlaczego nowy regulamin jest kością niezgody między pracodawcą a pracownikami. Został wprowadzony 29 września 2011 roku przez wąskie grono osób, które zatrudniono w nowo powołanej szpitalnej spółce. Regulaminy przyjęto zanim z ZOZ do spółki zostali przeniesieni pracownicy. Zostały ustalone bez udziału związków zawodowych i są znacznie gorsze dla pracowników. Związkowcy nazywają je regulaminami z kantorka, które podpisała kadłubkowa załoga – Zostaliśmy celowo przy opiniowaniu aktów prawnych spółki pominięci – mówią związkowcy ze szpitala.
Związkowcy od trzech lat protestują, ale od ponad półtora roku próbowali rozmawiać z zarządem szpitala. Owszem były spotkania, ale nic z nich nie wynikało. – Nie było woli – uważa Anna Szałaj – szefowa Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej.
Rozmawiano również z Adamem Myrdą, wieloletnim działaczem Solidarności, a od roku starostą powiatu. Jego interwencja miała pomóc i nawet podpisano porozumienie, które miało zakończyć spór i pozwolić na negocjacje nowych regulaminów z udziałem załogi. Dzisiaj wiadomo już, że porozumienie zostało zerwane. – Starosta niby chciał nam pomóc, to byłyśmy u prezesa, ale ostatecznie nawet jak daliśmy swoje propozycje, nikt z nami nie chciał rozmawiać. Tymczasem wszędzie rozgłaszano, że władze są gotowe podjąć rozmowy – nie kryje żalu Anna Szałaj.
Pracownicy szpitala są rozgoryczeni. Przekonują, że szpital to nie fabryka, w której przy taśmie stanie pielęgniarka, położna czy lekarz, albo salowa i wyjdzie gotowy produkt, który można sprzedać. Pracownicy uważają, że ktoś zapomniał, że w szpitalu ratuje się życie i zdrowie mieszkańców Lubina i powiatu, próbując na siłę, kolejny raz kosztem załogi dopasować do tego finanse placówki.