Tłusty Czwartek to dzień, w którym najtwardsi dietetycy przymykają oko na łasuchowanie. Lubinianie pytani czy będą się oszczędzali w zajadaniu pączkami w większości zaprzeczają. Taka okazja jest raz w roku – mówią – od jutra możemy pościć.
A wybór różnorodnych pączków na rynku jest przeogromny. Od klasycznych z marmoladą w lukrze lub cukrze pudrze, poprzez nadziewane budyniem czy adwokatem, aż po te z czekoladą. Z roku na rok koszt zakupu pączków jest również prawie żaden. W Lubinie jedna sztuka kosztowała nawet 50 groszy. Co lepsze cukiernie wyceniały swoje dzieła za góra złotówkę. Lubinianie nie przejmowali się cenami, ale nie zwracali też uwagi na ryzyko tzw. bomby kalorycznej, którą pączki na pewno są. Mam zamiar zjeść dziś kilka pączków, może nawet sześć albo siedem. Na pewno koleżanki w pracy przyniosą. Druga porcja będzie czekała w domu. Dziś nie ma co sobie żałować – mówiła o poranku jedna z lubinianek. – Dbam o linię, ale mój trener pozwolił mi dziś odpuścić. Tłusty Czwartek musi być tłusty – dodawała inna mieszkanka Lubina. Wszystkim życzymy rozkoszy podniebienia w delektowaniu się słodkimi wypiekami, ale ostrzegamy, że jeden pączek ma 350 kalorii. Żeby pozbyć się ich nadmiaru trzeba biec przez 20 minut. Czyżby jutro na ulicach Lubina pojawiło się więcej osób, które będą spalały swoje tłustoczwartkowe łasuchowanie?