Dotychczas w punktach poboru materiałów do badania pod kątem wykrywania COVID-19 ograniczono liczbę takich pacjentów do 50 dziennie. Wszystko w związku z tym, że personel laboratorium Szpitala Powiatowego w Bolesławcu analizujący te wymazy najzwyczajniej w świecie nie nadążał opracowywać takich ilości próbek, jakie spływały. Po weekendzie dotychczasowa liczba 700 badań, jakie wykonywano na dobę powinna zwiększyć się do około 1500.
Nie było innego wyjścia, jak na chwilę wyhamować z pracą laboratorium Szpitala Powiatowego w Bolesławcu. Powód? – konieczne było rozbudowanie go, co pozwoli na szybszą pracę i zwiększenie ilości wykonywanych badań z dotychczasowych 700 na dobę do ok. 1500.
Ostatnio pacjenci z Lubina na wynik wymazu czekają nawet do 14 dni. Liczba osób, którym dziennie wykonywano wymaz stanowiła zaledwie 50 pacjentów. Jak relacjonowali lubinianie, kolejki do punktu wymazowego zaczynały ustawiać się w środku nocy.
W punktach wymazowych materiał pobierają pracownicy Szpitala Powiatowego w Bolesławcu, gdzie trafiają też próbki do badania.
– Liczba zleceń wystawianych przez lekarzy jest tak olbrzymia, że tak duża, że nie jesteśmy w stanie opracować tak dużej ilości próbek, jakie do nas spływają. Musieliśmy zrobić ograniczenie ilości przyjmowanych próbówek. Dzięki temu , że mieliśmy mniej pracy, mogliśmy rozbudować laboratorium, a to pozwoli nam na zwiększenie badania próbek do około 1500 na dobę. Już w przyszłym tygodniu to pozwoli nam na jakiś powrót do normalności jeśli mowa o czasie oczekiwania na wyniki – mówi Kamil Barczyk, dyrektor Szpitala Powiatowego w Bolesławcu.
Laboratorium szpitala w Bolesławcu jest jedyne na teren Legnicy i Jeleniej Góry. Najbliższe , jakie udaje się znaleźć, które wykonuje podobne usługi to placówka w Sopocie. Jak zapewnia dyrekcja bolesławieckiego szpitala, wymazy pobrane do badania czekają na analizę w odpowiednich warunkach. – Materiał pobrany do badania jest zabezpieczony, izolowany i przechowywany w lodówkach o odpowiedniej temperaturze tak, aby wynik był wiarygodny – mówi Kamil Barczyk.
Sytuacja zatem powinna ulec poprawie od poniedziałku. Ale jak dodaje dyrektor, czas jest taki, że nikt już nie może o niczym zapewnić w stu procentach.