Był miły, grzeczny i podał się za działacza fundacji „Lekarze bez granic”. Starsza kobieta wpuściła go do domu, straciła czujność i dała mu swoje dane. W chwili, gdy sprzeciwiła się, by podać numer konta, przestał być miły. Na szczęście opuścił jej mieszkanie. 85-latka opowiedziała o zajściu rodzinie, która natychmiast udała się na policję. Okazało się, że lubińscy funkcjonariusze nie przyjęli zgłoszenia, a nawet sprawiali wrażenie, jakby chcieli się pozbyć petentów. Od tygodnia czekamy na odpowiedź z Komendy Powiatowej Policji – dlaczego odesłano lubinianki z tak ważnym zgłoszeniem?

Polska huczy po zamordowaniu seniorek, a lubińska policja nie przyjęła zgłoszenia od starszej kobiety, którą w domu naszedł prawdopodobny oszust. Kiedy 85-latka przyznała się bliskim do zdarzenia, ci natychmiast udali się z nią do Komendy Powiatowej Policji w Lubinie. Jakież było ich zdziwienie, gdy policjanci po prostu się ich pozbyli. Lubinianie zgłosili się wówczas do naszej redakcji. Zachęciliśmy ich do ponownego stawienia się w Komendzie i sami również zadaliśmy droga mailową i telefoniczną pytanie dlaczego nie przyjęto zgłoszenia. Na odpowiedź rzecznika czekamy już tydzień. Więcej, przestano nawet póki co odbierać telefon od naszej redakcji i nie skontaktowano się z nami zwrotnie. Przypadek?

Tak oto wygląda ta niebezpieczna historia: – 20 lutego ok. godz. 11 do drzwi zadzwonił młody, sympatyczny, w ocenie mojej mamy mężczyzna – relacjonuje córka poszkodowanej. – Podał się za przedstawiciela organizacji „Lekarze bez granic”. Miał na sobie chustę z takim napisem. Pytał czy może wejść, bo chciałby porozmawiać. Mama wpuściła go do przedpokoju. Podał się za studenta uczelni wrocławskiej, pochodzącego z Zamościa. Wymienił także imię i nazwisko, ale mama dzisiaj już tego nie pamięta. Szukał chętnych do udzielenia pomocy biednym dzieciom z Afryki – opowiadała nam szczegółowo lubinianka. – Chciał wejść w głąb mieszkania i pytał czy ma zdjąć buty. Mama zaprosiła go w swojej naiwności do pokoju. Usiedli. Domniemany student rozkładał zdjęcia afrykańskich dzieci. Opowiadał o tym, że organizacja zbiera pieniądze na ich rzecz. Wyciągnął kwestionariusz, który wypełniał pytając o imię i nazwisko, datę urodzenia. Mama twierdzi, że nie pamięta czy pytał o PESEL. Poprosi o podanie numeru telefonu. Student opowiadał też w trakcie rozmowy o tym jak w organizacji będzie zapalało się światełko kiedy będą wpływać pieniądze od mamy. To ją zastanowiło i powiedziała, że nie deklarowała przecież żadnych wpłat. Student zmienił ton. Nie był już tak uprzedzająco miły. W międzyczasie pytał też czy mama trzyma pieniądze na koncie, czy w banku. Otrzymał odpowiedź, że w banku. Wobec tego poprosi o podanie numeru konta bankowego. Mama stanowczo odmówiła. Student był wyraźnie zły, przekreślił kartkę z kwestionariuszem i całe szczęście sam wyszedł. Dzień później 21 lutego ok. godziny 13, w trakcie kiedy rozmawiałam z mamą przez telefon, do drzwi dobijali się dwaj mężczyźni. Mieli plecaki ze sobą. Ponieważ mama nie otwierała, dzwonili do drzwi sąsiadki mieszkającej obok. Twierdzili, że zakładają judasze w drzwiach wejściowych. Przypadek? – kwituje relację córka seniorki.

Niestety na lubińską policję dzień po zajściu panie nie mogły liczyć. – W piątek 21 lutego ok. godz. 15 poszłyśmy na policję. Chciałyśmy zgłosić wczorajsze zdarzenie. Policjant “w okienku” po wstępnym wysłuchaniu spytał nas czy coś zginęło z mieszkania. Odpowiedziałam mu, że nie jestem w stanie tego stwierdzić. Na ten moment chodzi głównie o wyłudzenie danych. Kazał czekać. Za chwilę poinformował nas, że policjant kryminalny jedzie właśnie do pracy i w sumie to może długo potrwać. W okienku odezwała się policjantka, która dała kartkę z informacją o działalności CERT. W międzyczasie policjantka zadała też pytanie: po co go pani wpuszczała. Mama odpowiada, że ona właśnie sama tego nie wie – kończy wypowiedź córka starszej pani.

W konsekwencji obie panie skutecznie zniechęcone przez funkcjonariuszy odeszły z niczym. Córka po przemyśleniu zgłosiła się do lubińskiej Komendy w poniedziałek 24 lutego. W tym też dniu nasz redakcja wystosowała pytanie, dlaczego policjanci odesłali kobiety, nie zachęcając do zgłoszenia zajścia, a wręcz przeciwnie. Jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Co ciekawe 28 lutego nikt nawet nie odebrał telefonu od nas i jak nigdy dotąd nawet nie oddzwonił.

Do sprawy oczywiście powrócimy.

Poprzedni artykułMaluchy zwiedzały „dziewiątkę” – FOTO

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisz swój komentarz
Wpisz tutaj swoją nazwę