Trudno powiedzieć dlaczego w Lubinie 14 czerwca o godzinie 18, czyli w chwili, gdy zaplanowano protest z myślą o kobietach, pojawiło się niespełna 40 osób. Jedni mówią, że Lubin to specyficzne miasto, inni, że to przez lenistwo, a jeszcze inni, że lubinianom zakaz aborcji w chwili zagrożenia życia kobiety nie przeszkadza. Jedno jest pewne – jak na wielotysięczne miasto, społeczeństwo stolicy polskiej miedzi chyba nie lubi udzielać się w ważnych sprawach.
Tylko raz mieszkańcy Lubina stanęli ramię w ramię i bardzo licznie jesienią 2020 zaprotestowali przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, która zakazała legalnej aborcji. Od tamtej pory w Polsce z powodu przepisów zmarło kilka kobiet, którym lekarze nie udzieli na czas pomocy, bojąc się podjąć decyzję o aborcji. Ostatnia śmierć w Nowym Targu wzburzyła opinią publiczną. Chyba jednak nie w Lubinie, bo w proteście w rynku wzięła udział znikoma liczba uczestników. Wśród pań, pojawili się też nieliczni panowie.
– Mężczyźni muszą wspierać kobiety. To może dotyczyć naszych córek, żon, kogoś z rodziny. Kobiety na porodówce powinny czuć się bezpiecznie, a w momencie kiedy ich życie jest zagrożone życie kobiety, aborcja powinna być jak najbardziej wskazana i legalna. Szpital nie powinien zastanawiać się czy może ją wykonać, czyu nie. Powinno być przede wszystkim ratowanie kobiety,m a nie że analizują, zastanawiają się i dochodzi do tragedii. Lubin jest troszkę specyficznym miastem. Dużo osób lubi się wypowiadać, mniej chce przyjść i powiedzieć otwarcie, że się nie zgadzają. Może jest w Lubinie wstyd, może jest tu tylko jedna opcja rządząca, która to nie do końca wspiera lub woli być cicho i poczekać jak to się rozwinie. Może dlatego ludzie nie przychodzą, ale na pewno przyszliby, gdyby to dotknęło ich bliską osobę tylko, ze wtedy byliby odosobnieni. Mądry Polak po szkodzie, ale dobrze by było, gdyby już przed szkodą też się obudził i mówić, co mu się nie podoba – mówił jeden z lubinian.