Walczyli o to, aby pociąg zatrzymywał się w ich miejscowościach, bo w imię trudno wytłumaczalnych celów współpracowników prezydenta Lubina pociągi osobowe miały nie zatrzymywać się w Chróstniku, Gorzelinie, Raszówcze, czy Rzeszotarach. Dzisiaj są wzywani na policję przesłuchiwani.
Mieszkańców wzywa się w charakterze podejrzanych, bo wyszli na tory walcząc o to co się im słusznie należało – dostęp do komunikacji. Policja zarzuca mieszkańcom złamanie kodeksu wykroczeń. Grożą mandaty po 500 zł, za protest na torach. Mieszkańcy swoim protestem, doprowadzili do tego, że do Lubina nie dojechał specjalny pociąg z najwyższymi władzami wojewódzkimi i na imprezę z okazji przywrócenia połączeń kolejowych do Lubina. Na marginesie był to jedyny pociąg, który miał późnym popołudniem dojechać do Lubina. Inne pociągi – towarowe były zatrzymywane w Raszówce. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że pociągi towarowe będą mogły wjechać do Lubina dopiero po godzinie 22.30 i tak też się stało.
Dodajmy, że protest mieszkańców był skuteczny, gdyż władze województwa w tydzień przywróciły przystanki kolejowe w czterech miejscowościach między Lubinem, a Legnicą.
Uczestnicy protestu zapowiedzieli, że mandatów nie będą przyjmowali. Swoje rację chcą przedstawić w sądzie, który rozstrzygnie czy tego typu obywatelskie nieposłuszeństwo może pozostać bez kary jako słusznie usprawiedliwiony cel społeczny.
Dodajmy, że pikieta miała pokojowy charakter. Nerwową atmosferę niepotrzebnie wprowadzili policjanci. Ich dowództwo nakazało legitymować uczestników i niepotrzebnie z tłumu wyciągało najgłośniejszych uczestników pikiety. Dodajmy, że w pokojowej pikiecie uczestniczyły całe rodziny z małymi dziećmi i osobami starszymi.