Sytuacja osób z niepełnosprawnością zarówno ruchową, jak i intelektualną jest lepsza niż kilka lat temu. Twierdzą tak sami zainteresowani oraz ich opiekunowie. W Lubinie poprawiła się infrastruktura miejska, co dla osób poruszających się na wózkach i tych, którzy chodzą, ale z trudnością jest bardzo ważne. W stolicy polskiej miedzi jest szereg świetlic, szkół integracyjnych i Warsztatów Terapii Zajęciowej, gdzie osoby borykające się z niepełnosprawnością mogą szkolić swoje umiejętności zarówno manualne, jak i umysłowe. Poza tym – co bardzo ważne – otoczenie w Lubinie ma więcej zrozumienia i akceptacji. Niepełnosprawność nie wiąże się już z uwięzieniem w czterech ścianach.
Z roku na rok życie osób borykających się z niepełnosprawnością jest coraz przyjemniejsze. Społeczeństwo jest już bardziej otwarte. Ci, którzy radzą sobie na co dzień z niepełnosprawnością ruchową czy intelektualną widzą spore różnice w porównaniu z przeszłością. Jak mówią, jest łatwiej ze strony samorządów, przepisów, ale też osób w pełni sprawnych. Osoby z niepełnosprawnością wychodzą częściej z domów niż kiedyś. Wiele wydarzeń i atrakcji w mieście jest organizowanych z myślą o tych, którym trudniej wejść po schodach. Budynki, chodniki i przejścia dla pieszych są sukcesywnie dostosowywane do potrzeb osób poruszających się na wózkach. – W ostatnich latach w Lubinie przeprowadzaliśmy wiele szeroko zakrojonych inwestycji. Począwszy do dużych obiektów, jak hala widowiskowo – sportowo, kompleks basenów czy tzw. mała obwodnica, poprzez remont ulicy Mickiewicza i sporo innych. Przy każdej z tych inwestycji projektanci dbają o to, by te obiekty był w pełni dostępne dla osób niepełnosprawnych. Jest to ogólna tendencja, która panuje w budownictwie. Oczywiście wynika ona z przepisów, ale my jako miasto kładziemy zawsze nacisk na to, by wszystko, co budujemy było dostępne dla osób z niepełnosprawnością – mówi Jacek Mamiński, rzecznik prezydenta Lubina.
Jak potwierdzają osoby poruszające się na wózkach, faktycznie w Lubinie jest dużo lepiej niż przed laty. – Mogę powiedzieć, że Lubin na przestrzeni lat bardzo się zmienił. Stał się bardzo otwarty dla ludzi niepełnosprawnych. Jeżdżę moim wózkiem elektrycznym po całym mieście. Jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, jak na przykład autobusy niskopodłogowe, które mają klapę z przodu i ciężko jest się tam obrócić. W niektórych miejscach wciąż zdarzają się wysokie krawężniki, które trzeba objeżdżać. Gdzieniegdzie sygnalizacja świetlna ma guzik po lewej stronie, a nie po prawej, a ja jestem praworęczny. Jakoś sobie radzę, ale te osoby, które nie są manualnie sprawne jak ja, uciekają od tych miejsc. Park Wrocławski jest za to dobrze dla nas zrobiony. Sporo się poprawiło. W Lubinie wszystko jest lepsze niż w innych miastach. – mówi Maciek, 22 – latek z Lubina, który cierpi na czterokończynowe dziecięce porażenie mózgowe. – Jest dużo lepiej, choć w niektórych miejscach chodniki są jeszcze nierówne, co sprawia mi trudności w poruszaniu się. Czasami w urzędach brak windy. Stara poczta w Lubinie co prawda ma poręcz, ale schody są trudne do pokonania. W starszych dzielnicach Lubina można jeszcze kilka rzeczy poprawić – dodaje Radek, 25 – latek z Lubina, borykający się z dziecięcym porażeniem mózgowym prawej strony.
Na temat lepszej dla niepełnosprawnych infrastruktury w Lubinie podobne zdanie mają opiekunowie osób borykających się z niepełnosprawnością. – Dwa lata temu miasto zrobiło nam podjazd przystosowany dla osób poruszających się na wózkach. Dzięki temu osoby te mogą dotrzeć do celu i korzystać z zajęć ceramicznych – mówi kierownik WTZ „Przytulisko” Monika Tomko – Klubek. – Wielki szacunek dla władz miasta za systematyczne znoszenie barier architektonicznych. – dodaje Tomko – Klubek
Jak podkreśla kierownik „Przytuliska”, największe bariery jednak tworzą ludzie w sercach i umysłach. Choć nie jest już tak, jak przed laty, gdy osoby z niepełnosprawnością musiały kryć się w domach i rzadko kiedy mogły brać udział w czynnym życiu społeczeństwa, to wciąż powinno się edukować społeczeństwo, by obcowanie osób zdrowych i borykających się z niepełnosprawnością było naturalne i pozbawione niechęci. – Ludzie boją się takich osób, jak ja. Boją się podejść. Nie wiem co myślą, może, że ich ugryzę. Społeczeństwo musi się jeszcze dużo nauczyć i przestać się bać. Nie może być dzielenia na lepszych i gorszych. Spotykamy się jeszcze z tym, że osoba niepełnosprawna jest gorszej kategorii i trzeba ją traktować trochę inaczej. Chcielibyśmy mieć dostęp do innych rzeczy, do których mają dostęp zdrowi ludzie. Kiedyś byłem na przykład w większym sklepie. Ktoś pomógł mi sięgnąć płytę z regału, ale gdy podjechałem do kasy pani nie mogła mnie obsłużyć, bo nie mogła mi wyciągnąć pieniędzy. Przeprosiła i powiedziała, że nie jest do tego upoważniona. Po krótkiej rozmowie pomogła mi, ale te przepisy powinny jeszcze się zmienić – mówi Maciek. – Też się spotykam niekiedy z ludźmi, którzy mam wrażenie, że się nas boją – dodaje Radek. – Dopóki ktoś nie porozmawia z osobą niepełnosprawną, nie postara się dowiedzieć jak wygląda takie życie, nie zrozumie. Wystarczy chcieć. Młodsi ludzie są bardziej otwarci, starsi jeszcze nie rozumieją problemów niepełnosprawności – mówi Radek.
– Ludzie zapominają i nieświadomie robią błędy. To widać na parkingach. Nawet jeśli nie są zajmowane miejsca dla osób z niepełnosprawnością to zdrowy kierowca parkuje zbyt blisko, a to utrudnia otwarcie drzwi na odpowiednią szerokość. Wtedy jest problem z ulokowaniem wózka inwalidzkiego. Trzeba wciąż edukować i więcej mówić – podkreśla Monika Tomko – Klubek, kierownik WTZ „Przytulisko”.
W Lubinie funkcjonuje szereg Warsztatów Terapii Zajęciowej, gdzie zarówno najmłodsi, jak i dorośli mogą brać udział w zajęciach podnoszących ich sprawność ruchową i intelektualną. Są WTZ „Słoneczko” i „Promyk” pod skrzydłami Stowarzyszenia Przyjaciół i Rodziców Osób Niepełnosprawnych. Jest też WTZ „Kameleon” i „ Akademia Życia” prowadzone przez Fundację Dać Nadzieję oraz „Przytulisko” należące do Fundacji Brata Alberta. W WTZ Przytulisko jest na przykład 40 uczestników z niepełnosprawnością ruchową, intelektualną oraz obiema sprzężonymi. Fundacja Brata Alberta prowadzi też świetlicę terapeutyczną dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Tu opieką objętych jest 20 osób. – Dzięki takim placówkom takie osoby, jak my mniej siedzą w domu – mówi Maciek. – Lubię tu przychodzić. Dużo mi to dało, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym, bo poczułem się silniejszy – dodaje Radek.
– Mamy u nas pracownie ceramiki, gospodarstwa domowego, edukacyjno – artystyczną z elementami doradztwa zawodowego, rehabilitacji pracownię rękodzieła, sztuk użytkowych, rolniczo – sadowniczą czy remontowo – techniczną. Wspierani jesteśmy głównie przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie i Starostwo Powiatowe. Pomagają nam też prywatne osoby, które nie chcą ujawniać swoich tożsamości, spółki, firmy i różne inne fundacje. Radzimy sobie, choć potrzeby są zawsze. Nie liczą się tylko pieniądze. Mamy wielu wolontariuszy, którzy nam pomagają: z SP 8, Gimnazjum Salezjańskiego. Wspierają nas też ośrodki kultury, jak CM Muza w Lubinie, gdzie często prezentujemy naszą twórczość czy sprzedajemy nasze prace. – mówią Ewa Bujak, instruktor terapii zajęciowej WTZ „Przytulisko” i Monika Tomko – Klubek – kierownik WTZ „Przytulisko”.