Zdjęcie „płonącego” kibica obiega internet. Opinie na temat zaistniałej na stadionie miejskim we Wrocławiu sytuacji budzą mieszane odczucia. Wydarzenie po raz kolejny dzieli opinię publiczną.
Podczas derbowego meczu Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin w sobotę kibic odpalił racę. W tym samym momencie pracownik ochrony Impel skierował w jego kierunku strumień gazu. Nie widział czy nie miał świadomości, jak to się może skończyć dla trzymającego racę człowieka? Raca sama w sobie nie była groźna, ale w połączeniu z gazem zrobiła z chłopaka „żywą pochodnię”. Na jego szczęście twarz miał zasłoniętą kominiarką. Zdjęcia podburzyły opinię publiczną. Z dwóch stron odzywają się głosy: te przeciwko używaniu rac na stadionach i takiemu zachowaniu kibiców oraz te przeciwko nieostrożności, albo jak mówią niektórzy, celowości zamiarów pracownika służb zabezpieczających mecz. Jedno jest pewne, jak twierdzą fani piłkarskich emocji na trybunach – efekty świetlne są kibicom potrzebne do podkreślenia nastroju i atmosfery. To, że są zakazane sprawia, że ich użycie stwarza jeszcze większe zagrożenie, ale nie ma co myśleć, że przestaną pojawiać się na stadionach. Gdyby prawo pozwalało na użycie tych niegroźnych materiałów pirotechnicznych podczas meczu osobom przeszkolonym i uprawnionym w wyznaczonym na to miejscu, zapewne większość osób na trybunach nie pomyślałaby nawet o wniesieniu rac na mecz czy też ich użyciu. Jednym słowem wilk syty i owca cała. Tymczasem ustawodawcy usilnie odmawiają takiej zgody, a jak wiadomo owoc zakazany najlepiej smakuje. I tu koło się zamyka. W tej sytuacji sprawa zapewne ucichnie, bo kibic z troski o własne dobro nie złoży zawiadomienia w komendzie policji. Musiałby odpowiedzieć za złamanie przepisów. Pracownik Impelu otrzyma zapewne naganę i za jakiś czas wróci do swoich „obowiązków”