Walka o miasto w lasach Raszówki – to kolejna impreza zorganizowana w niedzielę przez Storm ASG Wrocław. Każdego roku bierze w niej udział około 200 osób. Są to pasjonaci gier militarnych w terenie. Wśród nich nie zabrakło też lubinian.
– Tę tradycję realizujemy już od siedmiu lat. Z roku na rok grono zainteresowanych powiększa się. Za każdym razem dodajemy jakieś rzeczy do scenariusza. W tym roku jest na przykład stylizowany helikopter. Często wykorzystujemy rekwizyty. Na przykład trzeba znaleźć jakąś skrzynkę albo materiały radioaktywne. Przychodzimy wcześniej, czasami przyjeżdżamy dzień przed i przygotowujemy teren. W poprzedniej edycji było pole minowe, które trzeba było wcześniej oznaczyć. Lasy Raszówki to doskonałe miejsce. Dawniej była tu baza wojskowa niemiecka, potem rosyjska. Teren ma fajnie przygotowane budynki, bunkry, dziury i okopy – mówi Tomasz Strugała z Wrocławia jeden z organizatorów.
– Nie jestem tu pierwszy raz. Bawię się w ten sposób od ośmiu lat. Jest to dla mnie forma aktywnego spędzania czasu. Wolę tak się relaksować, niż leżąc przed telewizorem. Dzięki tej symulacji militarnej możemy uczestniczyć w walkach zbrojnych. W tych strzelankach bierze udział wiele osób ze środowisk rekonstrukcyjnych – mówi Kuba z Lubina.
W gronie miłośników ASG, którzy brali udział w militarnej zabawie byli ludzie w różnym wieku, i wbrew pozorom nie tylko mężczyźni. Nierzadko pasją do gier wojennych w bojowym rynsztunku „zarażają się” wszyscy członkowie rodziny. Tak było w przypadku Dawida Białego z Nowej Rudy, który zamiłowanie do ASG odkrył dzięki swojemu tacie. Jak mówi Dawid, jego młodsi bracia też już palą się do tego sportu – Zaczynałem 5 lat temu. Najpierw były zabawy z pistoletem za 10 złotych, teraz są poważne repliki. Tutaj spotykają się wszyscy fani Airsoftu, by dobrze się bawić. Niektórzy ludzie wolą łowić ryby, a my wolimy pobiegać po lesie i poudawać żołnierzy. Podstawą są zasady fair play i rozsądek. Ta zabawa musi odbywać się z głową. Trzeba uważać i nie zrobić krzywdy innym. Jeśli spotykamy się z bliska, to absolutnie do siebie nie strzelamy. Wtedy obowiązuje zasada friendly fire, czyli „nie żyjesz”. Wszystko zależy od imprezy. Na przykład w Combat Alert, który odbywa się pod Warszawą trzeba dotknąć przeciwnika – wyjaśnia niektóre zasady militarnych gier ASG Dawid Biały z Noworudzkiej Grupy Operacyjnej.