W dziesięciopiętrowym budynku, w którym mieszka około 60 rodzin nie trudno o anonimowość. Podobnie rzecz ma się w blokach, gdzie mieszkań jest mniej. Coraz częściej bezkarnie wyrzuca się śmieci na korytarze, nie dba o porządek i ignoruje innych mieszkańców. Co zrobić z „flejowatym” sąsiadem czy osiedlowymi pijakami? – pytają lubinianie.
– Mamy dość bałaganu na korytarzach, śmieci, niedopałków papierosów i butelek po alkoholu – mówią mieszkańcy jednego z lubińskich bloków na Przylesiu. Taka sytuacja nie jest odosobniona. W większości budynków o wyższej kondygnacji łatwiej o bycie niezauważonym. Klatki schodowe wyglądają jak miejsca schadzek lokalnych pijaczków lub wysypiska śmieci. Z jednej strony szkodzą lokatorzy, którym za daleko jest iść ze śmieciami do zsypu czy kontenera na zewnątrz. Tacy liczą, że pani porządkowa odwali za nich cała robotę i zostawiają swoje odpadki gdzie popadnie. Poza uciążliwymi sąsiadami trudni do wytrzymania są tzw. goście uliczni. Do klatek schodowych mimo obecności domofonów łatwo wejść. Zima zagania miłośników rozgrzewających trunków do budynków. Nie trudno spotkać osiedlowych „smakoszy” na schodach i w piwnicach. Większość mieszkańców blokowisk ma już jednak tego dość. – Nie dość, że piją, przeklinają, to jeszcze sikają po klatkach i śmiecą. Człowiek boi się odezwać, by za chwilę nie oberwać albo nie mieć innych złośliwych kłopotów z ich strony. Co my mamy zrobić? – pyta rozgoryczona lokatorka ośmiopiętrowego budynku przy ulicy Sokolej w Lubinie.
Jedno co można zrobić, to zgłosić sprawę w straży miejskiej lub na policji. Z tego jednak co mówią lubinianie, patrole rzadko przyjeżdżają, a jeśli już się zdecydują, to po czasie, gdy po imprezowiczach pozostaje tylko śmietnik do uprzątnięcia. Nawet jeśli władze rozgonią towarzystwo, to ci wracają jak bumerang. Bałagan po blokowych imprezowiczach czeka na gospodarza domu, który nie zawsze nadąża ze sprzątnięciem. Bywa, że butelki i niedopałki papierosów zalegają w klatach schodowych po kilka dni. Na trudnych sąsiadów jest inny sposób. Zawsze można złożyć oficjalnie skargę w spółdzielni lub u dzielnicowego. Tu trzeba się jednak liczyć z tym, że delikwent dowie się komu przeszkadza jego „styl” życia. I koło się zamyka, bo wielu z nas nie chce, jak mówią, gorszych problemów. Pozostaje ponarzekać w zaciszu domowego ogniska i tolerować sąsiada brudasa czy osiedlowych pijaczków, można też odpłacić pięknym za nadobne albo poczekać do wiosny, gdy przysłowiowe piwko lepiej będzie wypić w parku niż w bloku.