Żadne propozycje spółdzielni dotyczące rozwiązania problemu deklaracji śmieciowych nie zostały przyjęte przez miasto, choć problem znany jest przynajmniej od marca, kiedy to spółdzielcy wymusili na prezydencie spotkanie w sprawie śmieciowej rewolucji.
Doszło do niego już w marcu i wtedy okazało się, że nowa ustawa o gospodarce odpadami nie uwzględniła zasobów mieszkaniowych jakimi są spółdzielnie. Niestety miasto uznało, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i do dzisiaj stanowiska nie zmieniło, chcąc zmusić spółdzielnie do złożenia zbiorczych deklaracji.
Spółdzielcy nie w ciemię bici, bo okazało się, że nawet prezesi-poplecznicy Roberta Raczyńskiego z Lubin 2006 (Paweł Dec – SM Ustronie IV i Piotr Motyliński SM Nasz Dom) zbuntowali się poczynaniom miasta i reprezentującego gminę w sprawach śmieci MPWiK.
Stanowisko spółdzielni mieszkaniowych w sprawie składania deklaracji śmieciowych jest niezmienne. Mało tego takie same stanowiska zajmują spółdzielnie w wielu innych miastach, gdzie kolejni prawnicy wydają niemal identyczne opinie prawne, że deklaracja śmieciowa jest dokumentem podatkowym, a to oznacza, że każdy właściciel mieszkania, nieruchomości musi złożyć ją samodzielnie, samodzielnie rozliczyć się ze śmieciowego podatku i poświadczyć pod karą karną, że dane dotyczące liczby osób i wysokości podatku, który będzie odprowadzał są prawdziwe. Mało tego ta opłata nie może być składnikiem czynszu.
Tymczasem w Lubinie dzięki postawie prezydenta i reprezentującego go MPWiK mieszkańcy spółdzielni okazują się lubinianami drugiej kategorii, których pozbawia się prawa do decydowania o sposobie segregowania odpadów a co istotne, wmawia się im, że ustawa nie dotyczy ich bezpośrednio choć są pełnoprawnymi właścicielami swoich nieruchomości znajdujących się w danej spółdzielni.
Skutek tych działań to próba przerzucenia na prezesów spółdzielni odpowiedzialności za śmieciowy bałagan jaki nastał w Lubinie. Bzdety tego rodzaju od kilku tygodni mieszkańcom wciskają prezydenckie media. Tymczasem z poczynionych obserwacji wynika jasno, że prezydent i jego świta za późno zabrali się za robotę z wdrażaniem śmieciowej ustawy w Lubinie. Gdyby nie spółdzielcy, w marcu nie odbyłoby się żadne spotkanie dotyczące śmieciowej rewolucji. Termin wprowadzania uchwał śmieciowych też budzi duże wątpliwości. Rada Miejska na wniosek prezydenta zajmowała się nimi dopiero „za pięć dwunasta”.
Dzisiaj okazuje się również, że powoływanie się przez gminę na zapisy ustawy, które rzekomo zmuszają do złożenia przez spółdzielnie zbiorczej deklaracji jest co najmniej wątpliwe. Samorządy wokół Lubina też miały ten sam problem. Okazało się, jednak, że choć częściowo udało się go rozwiązać w Głogowie Tam jest jedna wielka spółdzielnia mieszkaniowa „Nadodrze” – 15 tys. lokali. Tam z władzami miasta osiągnięto kompromis. Ten kompromis w Głogowie to porozumienie niemal takie same jak to które spółdzielnie w Lubinie zaproponowały Prezydentowi. Porozumienie traktowałoby, że spółdzielnie złożą deklaracje mieszkańców. Zbiorą od nich podatek za śmieci i przekażą go na konto miasta, Kolejnym elementem porozumienia proponowanego w Lubinie byłyby przekazywane raz w miesiącu, czy raz na kwartał wykazy mieszkańców, którzy nie uregulowali podatku śmieciowego, aby prezydent miasta mógł przeprowadzić windykację tej należności wobec gminy.
Waldemar Figura, kierownik działu eksploatacji SM Nadodrze w Głogowie, przyznaje, że nie jest to doskonały sposób, ale pozwala tymczasowo rozwiązać problem składania deklaracji przez spółdzielców, którego nie przewidział ustawodawca. – Założyliśmy naszym mieszkańcom rachunki, zbieramy od nich pieniądze i przekazujemy do miasta. Niezależnie od porozumienia odwołaliśmy się od decyzji miasta w kwestii deklaracji i czekamy na rozstrzygnięcie, a mieszkańcy spokojnie wyrzucają odpady nie martwiąc się o administracyjne spory.
Tymczasem w Lubinie w sprawę włączyli się mieszkańcy spółdzielni – Nasi mieszkańcy wyraźnie nam podkreślają, żebyśmy nie próbowali w kwestii śmieci decydować za nich, jak mają gromadzić odpady – mówi Tomasz Radziński, prezes SM Przylesie w Lubinie. – To definitywnie eliminuje możliwość złożenia jednej zbiorczej deklaracji za wszystkich mieszkańców Przylesia. Poza tym jaką deklarację mamy złożyć, że wszyscy segregują lub wszyscy nie segregują? Zarządy Spółdzielni stoją na stanowisku, że nie mogą deklarować za właścicieli poszczególnych mieszkań.
Prezesi dziesięciu lubińskich największych spółdzielni mieszkaniowych zgodnie uważają, że nie mogą zmuszać mieszkańców do rezygnowania z ich prawa do decydowania. W rezultacie zawarli sojusz i walczą z urzędniczym uporem prezydenta miasta i prezesa MPWiK, którzy uważają, że ustawa jest jasna i czytelna w kwestii spółdzielni mieszkaniowych. Podporą tego stanowiska ma być również opinia prawna ministerstwa.
Tymczasem zaglądamy do Polkowic, gdzie działa Związek Gmin Zagłębia Miedziowego, zrzeszający gminy powiatu polkowickiego. Tam nie pojawiły się spory takie jak w Lubinie czy Legnicy, albo Głogowie. – Działania informacyjne dotyczące śmieciowej rewolucji zaczęliśmy już w grudniu ubiegłego roku – mówi Mirosława Bożyńska, specjalista ds. promocji ZGZM w Polkowicach. Po niespełna dwóch miesiącach mieszkańcy otrzymali w ramach druków bezadresowych deklaracje śmieciowe i do końca marca zostały one złożone.
Związek reprezentujący mieszkańców zdecydował również w deklaracjach nie będzie rozróżnienia na segregowane i niesegregowane. Opłata ponoszona jest od gospodarstwa. Za gospodarstwo jednoosobowe – 14,50 zł, wieloosobowe – 29 zł miesięcznie. Wszyscy na terenie powiatu polkowickiego śmieci segregują. W ocenie ZGZM pozwala to zbilansować system odbierania odpadów i osiągać wyniki, które nakłada ustawodawca, czyli rosnącą z roku na rok ilość odpadów sortowanych. W założeniach mówi się, że do 2020 roku połowa tego co wyrzucamy do kosza ma być odzyskiwana.
W Polkowicach, Przemkowie, czy Chocianowie tak jak i w Lubinie również są spółdzielnie mieszkaniowe. ZGZM ze sporządzonej opinii prawnej dowiedział się, że w przypadku ustawy śmieciowej spółdzielni mieszkaniowych nie można traktować jako zarządców, a to oznacza, że nie mogą one sporządzać zbiorczych deklaracji śmieciowych. Taką deklarację musi złożyć każdy właściciel mieszkania, niezależnie czy w spółdzielni jest ich 200 czy 15 tysięcy.
Tymczasem w Lubinie MPWiK odmówiło spółdzielniom przyjęcia deklaracji od mieszkańców. Spółdzielnie wysłały więc deklaracje pocztą. MPWiK korespondencję przyjęło, rozpakowało po czym odesłało do spółdzielni. – W naszej ocenie deklaracje ponieważ zostały rozpakowane i otworzone zostały przyjęte – mówi Tomasz Radziński, prezes Przylesia. – Ponieważ jednak zostały nam odesłane traktujemy je jako depozyt, który należy do miasta.
Kwestia odesłania deklaracji będzie miała swój ciąg dalszy, bo spółdzielnie odwołały się od takiego postępowania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Sprawa jest w toku.
Spółdzielcy czekają na ruch miasta, czyli odgórne ustalenie stawek i sposobu zbiórki odpadów przez gminę. – Kiedy otrzymamy decyzję sprawa zapewne znajdzie swój finał w sądzie – mówią prezesi.