Od dwóch lat ekipa Lubin 2006 przekształca szpital przy ul. Bema w zyskowny interes, ale nic jej z tego nie wychodzi. Mało tego, mimo zwolnień załogi, zapewnień, obietnic i podpisanego w październiku porozumienia, prawa załogi nadal są lekceważone przez popleczników prezydenta Lubina, a w ocenie związkowców w szpitalu jest coraz gorzej.
Na początku tygodnia przedstawiciele załogi ze szpitala RCZ przy ul. Bema, który należy do powiatu, zapowiedzieli, że przyjdą na sesję przedstawić swoje argumenty. Ze wsparciem przyszli radni opozycji. Ryszard Kabat (Porozumienie Samorządowe) zaproponował rozszerzenie porządku obrad sesji o punkt dotyczący szpitala. Okazało się, że radni Lubin 2006 ze starostą Adamem Myrdą (zanim został starostą był związkowcem Solidarności), nie mają najmniejszej ochoty na dyskusję ze związkowcami o problemach, do których sami doprowadzili.
Jednak przyjście strony związkowej na sesję doprowadziło do kolejnej deklaracji, oby nie okazała się znowu pustym słowem. Starosta zaproponował, że 14 maja odbędzie się specjalna sesja nadzwyczajna w sprawie sytuacji w powiatowym szpitalu. – Jeżeli mamy o czymś dyskutować, to trzeba się do tego przygotować – twierdzi Myrda. – Jeżeli chcecie państwo dzisiaj usłyszeć, że tego nie wiem, tamtego w tej chwili nie potrafię powiedzieć, to oczywiście możemy dzisiaj rozmawiać o szpitalu, tylko co to da?
Słowa Myrdy kolejny raz pokazują, że ekipa Lubin 2006 nie wie, albo udaje, że nie wie co dzieje się w szpitalu. Krytycyzmu nie kryje Ryszard Kabat, wyraźnie zdegustowany słowami Myrdy – ta sprawa nie jest znana podobno od 2010 roku. Jeżeli sesja 14 maja ma mieć taki wymiar, jak odpowiedź na interpelację w sprawie szpitala, którą otrzymałem to nie będziemy mieli o czym dyskutować.
Co było w odpowiedzi. Ze słów Kabata można było wywnioskować, że sporo górnolotnych stwierdzeń takich jak „tematyka jest skomplikowana”, „potrzebne są kolejne miesiące”.
Zniecierpliwienie działalnością władz w sprawie szpitala wykazuje załoga. Przypomnijmy, w ubiegłym roku przeprowadziła dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Wsparcia udzielił im Bogdan Orłowski, szef regionu NSZZ Solidarność. W ostrych słowach zrugał zarząd szpitala i starostę (Adam Myrda, wcześniej bliski związkowy współpracownik Orłowskiego) za to, że nie potrafią usiąść do stołu i normalnie porozmawiać. Strajk doprowadził do zawarcia porozumienia z załogą. Okazało się jednak, że słowa decydentów z Lubin 2006 nie są nic warte. – Nic co obiecano nie jest załatwione! W tym zakładzie od 2011 roku dzieje się coraz gorzej. Ubywa kadry medycznej, a przybywa kadry administracyjnej. Nigdy w naszym szpitalu tak nie było, aby tylu ludzi w administracji pracowało – mówi Małgorzata Siwoń, szefowa Związku Pielęgniarek i Położnych w RCZ przy ul. Bema. – Porozumienie, które ustaliliśmy w październiku zostało zerwane po przyjściu do szpitala doradcy starosty – Wojciecha Swakonia. Miał nam pomóc w rozwiązaniu konfliktu z prezesem szpitalnej spółki, a okazało się, że się od nas odwrócił.
Związkowcy nie kryją rozgoryczenia. Jasno dają do zrozumienia, że kolejny raz zostali oszukani. Już raz te słowa pod adresem Lubin 2006 padły w starostwie po wyborach w 2010 roku. Prezydencka ekipa przed wyborami była przeciwna prywatyzacji szpitala. Kiedy wygrała, Lubin 2006 sprywatyzowało placówkę. To miał być lek na całe zło. Okazało się, że dobrze działający szpital zaczął popadać w finansowe kłopoty. Spółka miała dać pieniądze z zabiegów komercyjnych. Tymczasem okazuje się, że zabiegów tych jest tyle co kot napłakał. Do tego dochodzi zapoczątkowany przez obecną ekipę, do dzisiaj nierozwiązany i stale narastający konflikt z załogą szpitala.
Związkowcy po zerwaniu przez przedstawiciela starosty porozumienia w szpitalu wznowili, zawieszoną w październiku, akcję protestacyjną. Zapowiadają, że tym razem nie odpuszczą.