Zgody na połączenie nie ma i nie będzie! Rozmowa z Jerzym Szumlańskim Przewodniczącym Rady Gminy Lubin.
Jakie jest Pana zdanie jako mieszkańca gminy w sprawie planów połączenia gminy z miastem?
Zdecydowanie negatywne. To jest po prostu delikatnie mówiąc niemądre działanie obliczone na wywołanie kolejnego konfliktu, ot taka mocno zużyta metoda działania człowieka bardzo już chyba zmęczonego sprawowaniem odpowiedzialnego urzędu.
Pana stanowisko jest bardzo radykalne…
Tak, rzeczywiście. Gdyby pomysł o likwidacji naszej społeczności wygłaszał jakiś mało rozgarnięty smakosz trunków, moglibyśmy to zlekceważyć, puścić mimo uszu jednak zupełnie poważnie mówi o tym włodarz sporego miasta – naszego w końcu najbliższego sąsiada. Dlatego reakcja mieszkańców gminy, radnych i moja osobiście jest zdecydowana – by nie pozostawić nikomu wątpliwości co myślimy na ten temat.
Rada Gminy podjęła uchwalę w tej sprawie…
Już w połowie stycznia br. poinformowałem opinię publiczną, że zamierzam wystąpić z inicjatywą podjęcia stosownej uchwały w tej sprawie. 30 stycznia br. wszyscy radni w głosowaniu imiennym zgodzili się, że interesy gminy wiejskiej i miasta z natury rzeczy są zupełnie rozbieżne w związku z tym całkowicie nie do przyjęcia jest propozycja administracyjnego łączenia gminy Lubin z miastem Lubin. Trudno się chyba dziwić, że Rada nie chce dopuścić do wchłonięcia przez miasto sprawnie funkcjonującego organizmu, który jest domem dla kilkunastotysięcznej zintegrowanej i świadomej swej odrębności społeczności.
Prowadzi Pan spotkania informacyjne na wsiach…
Uznałem za swój obowiązek spotkać się z mieszkańcami i poinformować o całej sytuacji. Mimo trudów – gmina jest ogromna liczy 31 sołectw, codzienne od 2 kwietnia br. odwiedzam po dwie miejscowości. Po raz kolejny przekonuję się ile mądrości jest w zwykłych mieszkańcach.
Olbrzymia większość z nich bezbłędnie, podkreślam bezbłędnie odczytuje prawdziwe zamiary włodarza miasta w stosunku do gminy. Nikt nie wierzy w puste obietnice – ludzie wręcz śmieją się z nagłych umizgów prezydenta, co to co chwila obiecuje różne gruszki na wierzbie. Mieszkańcy gminy na plewy się nie nabiorą…
Jakie są zatem te prawdziwe zamiary prezydenta?
Zadaję takie samo pytanie mieszkańcom gminy – odpowiadają chórem, miasto chce ratować własny budżet kosztem gminy. Nikt przy zdrowych zmysłach się na to nie zgodzi – my naszej gminy nie oddamy pod zastaw prezydenckich długów.
To przecież żadne odkrycie – kosztowne inwestycje są potrzebne miastu jak woda rybie, centrum zawsze zasysa środki kosztem prowincji. Popatrzmy na aglomerację Wrocławia i resztę regionu.
Potrzeby miasta są i będą coraz większe podobnie jak jego długi – nie możemy spodziewać się, że nagle strumień pieniędzy zostanie skierowany na obszary wiejskie. To jak zawracanie rzeki kijem – nie uda się.
Co dalej czeka mieszkańców gminy i miasta w tej kwestii?
Prezydent zaangażował swój słabnący autorytet w przegraną sprawę, ale nie odpuści. Dalej będzie mamił, obiecywał, od czasu do czasu kogoś obrazi. Będzie szukanie dziury w całym, wytykanie potknięć, wyolbrzymianie problemów u innych by ukryć własne. Złośliwe utrudnianie relacji między miastem i gminą – przykładem sprawa gimnazjum gminnego. Słowem nic pozytywnego. Mieszkańcom miasta naszym sąsiadom mogę za to obiecać – nikt z nas nie będzie Was obrażał, wyzywał od pasożytów ani zabraniał wjeżdżać do gminy. Nie każemy Wam płacić naszych rachunków. Współpraca na równych warunkach jest najlepsza ale do tanga trzeba dwojga.