Eskalacja bezprawia ponownie na przejściu dla pieszych na Al. Niepodległości. Na koszt miasta, czyli mieszkańców Lubina dołożono kolejne barierki. Dołożono, bo zirytowani postępowaniem prezydenta mieszkańcy zaczęli je najpierw omijać, a następnie wyrywać.
Zebra na Al. Niepodległości wciąż budzi emocje. Wszystko zaczęło się od potrącenia bardzo bliskiej prezydentowi osoby. Na drugi dzień na przejściu bezprawnie zamontowano barierki, zagradzające dostęp do legalnej zebry. Prezydent złamał tym samym obowiązujące prawo. Wojewódzki właściciel drogi (DSDiK) usunął nielegalne barierki. Niestety nieskutecznie, bo miejska służba drogowa w kolejnym dniu postawiła je ponownie. Interweniowała policja, która do dzisiaj wciąż bada wydawać by się mogło banalną sprawę, aby ustalić sprawcę bezprawia, który nie dość, że działa nielegalnie to jeszcze utrudnia życie mieszkańcom Lubina zmuszając ich do niepotrzebnego nadkładania drogi na inne przejścia dla pieszych.
Poza policją doniesienie o łamaniu prawa trafiło również do prokuratury. Jednak, do dzisiaj choć złamanie prawa jest oczywiste nie wskazano winnego! Mało tego bezprawie jest powtarzane regularnie. – Prowadzimy postępowanie zgodnie z kodeksem wykroczeń – mówi oficer prasowy lubińskiej policji Jan Pociecha i dodaje, zbliża się ono ku końcowi.
Zastanawia jednak fakt, że postępowanie prowadzone jest pod kątem wykroczenia. Na przejściu poza złamaniem kilku przepisów doszło przecież do nielegalnego rozebrania chodnika. Rozebrano go bez zgody właściciela. Ten straty oszacował na ponad 2 tys. zł., Policjantów pytamy jak określić następujący czyn czy jest to jeszcze wykroczenie, czy już przestępstwo wszak skradziono chodnik. Trudno porównywać inne kradzieże z tą na przejściu dla pieszych, ale wystarczy wskazać na samochód. Jeżeli zostanie bezprawnie zabrany bez zgody i właściciela przeciętny kowalski stwierdzi, że pojazd został ukradziony. Zatem czy sytuacja z chodnikiem na przejściu dla pieszych na AL. Niepodległości nie jest zwykłym złodziejstwem?
Prezydent twierdzi, że jest to bardzo niebezpieczne przejście i dlatego pojawiły się na nim barierki. – będę łamał prawo dla dobra mieszkańców – mówił nam Raczyński.
Blokadą legalnej zebry zirytowanych jest coraz więcej osób. Gdyby prezydent poszedł na przejście dla pieszych i posłuchał co o jego barierkach sądzą mieszkańcy bardzo by się zdziwił… Epitety, jakie pod adresem Roberta Raczyńskiego można usłyszeć są trudne do powtarzania. Ludzie nie przebierają w słowach i wyzywają „wielkiego” włodarza od najgorszych używając również solidnych przekleństw.
Dodajmy, że mieszkańcy biorą już sprawy w swoje ręce. W sobotę mieliśmy tego przykład. Dwóch młodych ludzi którzy nie ukrywają swojego nazwiska zdemontowało kilka barierek, aby można było z legalnego przecież przejścia normalnie korzystać. Co po tej akcji robią służby miejskie? Ano ponownie bezprawnie montują kolejne barierki. Obywatelskie nieposłuszeństwo wobec prezydenckiego bezprawia czynione jest jeszcze raz, tym razem przez nieznane osoby w jedną z weekendowych nocy. Co robią służby miejskie podległe prezydentowi? Ponownie łamią prawo montując nielegalne barierki. Co robi policja? Dokumentuje kolejne elementy bezprawia i prowadzi swoje postępowanie. Kiedy zostanie zakończone. – Zbliżamy się ku końcowi – mówi Pociecha. Z naszych informacji wynika, że jak na razie policja wzywa na przesłuchania osoby, które wykonywały polecenia i były bezpośrednimi wykonawcami nielegalnego montażu nielegalnych barierek.
Bezprawne blokowanie przejścia dla pieszych trwa od końca lutego, kiedy to potrącono na nim bardzo bliską prezydentowi osobę. Dodajmy, że ta sama osoba została potrącona na tym samym przejściu już drugi raz. Pierwszy ponad 10 lat temu.
Na zakończenie pozostaje pytanie kto zapłaci za bezprawie na Al. Niepodległości. Do dzisiaj tylko kara za nielegalne zajęcie pasa drogowego sięga niemal 13 tys. zł! Zapłaci miasto, czyli wszyscy mieszkańcy, czy może jednak odpowiedzialny za to urzędnik z prywatnej kieszeni. Jeżeli tak to niewątpliwie do kosztów bezprawia należy doliczyć kilka dniówek miejskich pracowników. Nie pracują przecież charytatywnie…