Kilkadziesiąt kilogramów świeżego nawozu zrobiło klimat. Pikietujący założyli przeciwgazowe maski i zaprotestowali przeciwko smrodowi, w którego oparach tonie miasto. Prezydent nie wyszedł do mieszkańców.
Kilkadziesiąt osób pikietowało pod urzędem Miejskim w Lubinie. – Panie prezydencie coś tu śmierdzi – mówili przez megafon organizatorzy pikiety. Co chwilę włączała się syrena alarmowa. Pod urząd przyjechała przyczepka ze świeżym nawozem kurzym. Śmierdziało jak należy. – Trudno wytrzymać mówi uczestniczka pikiety. – Może ten zapach uświadomi prezydentowi, że jest w mieście problem, który trzeba pilnie rozwiązać, problem, którego od ubiegłego roku władze miasta zdają się nie zauważać. – mówi Krzysztof Olszowiak, opozycyjny radny i członek Porozumienia Samorządowego.
Kiedy przyjechał kurzy nawóz wszyscy uczestnicy założyli maski przeciwgazowe i maseczki ochronne. – To brak właściwego nadzoru nad naszym wspólnym majątkiem, którego ma pilnować prezydent miasta powoduje, że mieszkańcy odczuwają fetor we własnych domach. Są dni kiedy nie można okien otworzyć – dodaje radny.
W prezydenckich mediach pojawiły się pytania dlaczego dopiero teraz Porozumienie Samorządowe i Nowy Lubin zorganizowały pikietę skoro nie tak dawno po działaniach prezydenta pośrednio należąca do miasta spółka zajmująca się kompostowaniem odpadów zapowiedziała, że niedługo przestanie śmierdzieć.
Organizatorzy pikiety nie wierzą, że tak się stanie. – Za dwa miesiące przyjdzie zima, i niskie temperatury spowodują, że smród zniknie – mówili pikietujący.
– Od półtora roku drążymy temat gospodarki odpadami w naszym mieście – mówi Andrzej Borkowski, ze stowarzyszenia Nowy Lubin. – Władze miasta i miejskiej spółki odmawiały nam informacji o ilości śmieci, które przywożone są z Wrocławia. Tymczasem dowiedzieliśmy się, że jest to 40 milionów kilogramów.
To o wiele więcej niż ilość śmieci produkowanych rocznie przez mieszkańców Lubina. Jest ich bowiem około 25 tys. ton.
– Panie prezydencie! Coś tu śmierdzi – mówił do zebranych Borkowski. – Panie prezydencie, czy swój mandat sprawuje pan tylko, żeby utrudnić życie mieszkańcom? Prosimy natychmiast zrobić coś z tym odorem, natychmiast zrobić coś z tym smrodem. My mieszkańcy regularnie podtruwani wyziewami ze śmietniska prosimy, aby sprzyjał pan naszą petycję
Zebrani pod urzędem usłyszeli petycję do prezydenta, następnie ich przedstawiciele poszli do prezydenta. Niestety w godzinach pracy nie było go w urzędzie. – Pewnie wypełnia swoje obowiązki służbowe – mówi Olszowiak. Petycję w imieniu prezydenta przyjął jego rzecznik prasowy Jacek Mamiński. – Rozumiem, że to jest jakiś wyraz niezadowolenia pewnej grupy mieszkańców. Zorganizowaliśmy niedawno konferencję prasową, podczas której władze spółki wyjaśniały, że za dwa miesiące problem zniknie. Uruchomiona zostanie wtedy instalacja, która zlikwiduje ten smród. My również czekamy na zrealizowanie tych obietnic przez firmę – twierdzi Mamiński.
Pikietujący treść swojej petycji przyczepili również na drzwiach urzędu. Po czy spokojnie się rozeszli. Śmierdzący nawóz również został usunięty spod Urzędu Miejskiego – My po sobie sprzątamy, nie tak jak rządzący tym miastem – mówi Olszowiak.
Na zakończenie Nowy Lubin przekazał zebranym treść korespondencji w sprawie śmieci, która gromadzona jest od połowy ubiegłego roku. Ukazuje ona, że kwestia śmieci jest pilnie strzeżoną przez prezydenta i komunalną spółkę, tajemnicą.