Urzędnicy, ci „starzy”, nie chcą rozmawiać o tym co się dzieje w ich miejscu pracy. Boja się o swoje zatrudnienie, bo władza spod szyldu Lubin 2006 w Starostwie dosłownie zrobiła czystkę.
Kiedy z powiatu odchodziła poprzednia kadencja radnych (większość miała koalicja PiS-PO-Teraz Lubin) a Lubin 2006 było w opozycji, w Starostwie Powiatowym zatrudnionych było 147 osób. Kiedy w grudniu 2010 roku władzę przejęło prezydenckie stowarzyszenie Lubin 2006 zaczęto zatrudnianie „swoich”. Na początek – 9 osób. Pojawiły się w powiecie już w grudniu. W rezultacie na koniec 2010 roku starostwo zatrudniało 156 osób. W 12-letniej historii powiatu było to rekordowe wręcz zatrudnienie.
Władza spod szyldu Lubin 2006 zaczęła jednak reorganizować powiatowy urząd. Skutki tego reformowania to zwolnionych 70 osób. Wśród nich są dwie dyscyplinarki a także liczne porozumienia stron dotyczące zakończenia współpracy z nową władzą (17 osób) Część z nich została zawarta po procesach w sądzie pracy wytoczonych przez pracowników, którzy nie zgadzali się z postępowaniem Zarządu Powiatu i kierującego urzędem starosty.
Tylko cztery osoby zdecydowały się na wypowiedzenie umów powiatowi, a 10 zakończyło pracę, gdyż wygasły umowy na czas określony.
Dzisiaj w Starostwie Powiatowym pracują 164 osoby. Mimo tego, że jest to znacznie więcej niż na początku kadencji ta liczba działa na korzyść rządzących, gdyż w struktury starostwa włączono pracowników ze zlikwidowanych jednostek m.in. Zarządu Dróg Powiatowych, „geodezji i kartografii”. W sumie do powiatu trafiło z nich 30 osób.
Po licznych reorganizacjach i zmianach regulaminu organizacyjnego w powiecie teoretycznie zrobiło się spokojnie. – Jeżeli będzie taka potrzeba schemat organizacyjny będzie jeszcze zmieniany – nie ukrywa Tymoteusz Myrda, sekretarz powiatu.
O zmianie w powiecie za każdym razem decydują na wniosek zarządu, powiatowi radni. Za każdym tez razem uzasadnieniem jest wymowne „ w celu racjonalnego wykorzystania kompetencji i zatrudnienia…” Ryszard Kabat z Porozumienia Samorządowego nie kryje zdziwienia tak licznymi reorganizacjami. – Kierowaliśmy powiatem prze cztery lata i w tym czasie regulamin organizacyjny zmieniany był jeden jedyny raz! To pozwala dobrze realizować zadania, a urzędnikom gwarantowało stabilność zatrudnienia.
W trakcie dyskusji na kwietniowej sesji Kabat dociekał powodów kolejnych zmian regulaminu. Starosta Tadeusz Kielan odpowiedzi cedował na sekretarza Myrdę. Przyznał jednak, że regulamin organizacyjny starostwa będzie zmieniany nawet pięć razy w ciągu roku, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Kabat zastanawia się czy to oznacza, że jeszcze nie wszystkich potrzebujących pracy sympatyków Lubin 2006 udało się zatrudnić…
W historii powiatu nowa ekipa zaczęła zatrudniać nowocześnie. Aż 39 osób (słownie trzydzieści dziewięć) pracuje w Starostwie Powiatowym bez konkursu. – Są to stanowiska pomocnicze, obsługi, doradcy, a także osoby na zastępstwo – informuje Tymoteusz Myrda. Tych ostatnich na początku czerwca tego roku było siedem.
Reorganizacje poza zatrudnianiem „swoich” dały jednak oszczędność finansową w wynagrodzeniach. O ile na koniec 2010 roku administracja kosztowała 10,7 mln zł, o tyle na koniec 2011 roku o prawie milion mniej (9,8 mln zł). Na ten rok plan zakłada dalsze zmniejszanie budżetu na wynagrodzenia do 9,6 mln zł. W tych wyliczeniach około 100 tys. zł zaoszczędzono na etacie sekretarza. Myrda pracuje bowiem na ćwierć etatu, za niecałe 2 tys. zł brutto miesięcznie, gdyż główne źródło dochodów nadal ma w sowicie wynagradzającym jego pracę MPWiK gdzie jest dyrektorem. Przypomnijmy, że jest również radnym komitetu Dutkiewicza w Sejmiku oraz członkiem rady nadzorczej okradzionego przez księgową RTBS-u. Kolejne oszczędności wynikają również z faktu, że w powiecie poza starostą nie ma etatowych członków zarządu. Daje to rocznie około 400 tys. zł. Sumując oszczędności łącznie dają one tylko pól miliona złotych.
Nowa władza poza pozbywaniem się z pracy wieloletnich doświadczonych urzędników, (znany jest nam nawet przypadek zwolnienia matki samotnie wychowującej dziecko), zaczęła również wypłacać nagrody. Rocznie są to dwie gratyfikacje, które kosztują podatnika 330 tys. zł Urzędnicy otrzymali od 1100 do 4900 zł na osobę. Wśród nagrodzonych nie było starosty, ale był m.in. sekretarz, któremu naliczono 2570 zł.