List otwarty opublikowali sympatycy Zagłębia Lubin. Wynika z publikacji dziennika Fakt, która sugeruje, że piłkarski klub utrzymywany jest z podatków.

Szanowny Redaktorze,

Pański komentarz dotyczący finansowania Zagłębia Lubin mówiąc nieco żartobliwie, można przyrównać do manifestacji wierzeń ludowych. Mówienie o tym, że utrzymuje Pan z własnych pieniędzy lubiński klub ma taką samą wartość opisu rzeczywistości jak straszenie najmłodszych Leśną Babą czy duszkami gniotkami. Mówiąc wprost trudno jest w takich sytuacjach zachować powagę. Nie sposób jednak nie zauważyć, że zajmowane przez Pana stanowisko cechuje się niemałą skalą oddziaływania. Stąd podejmujemy się próby wystąpienia w roli podobnej do tej, którą blisko 100 lat temu na Wyspach Triobranda odegrał Bronisław Malinowski. Tak jak badacz cierpliwie obalał wierzenia ludów pierwotnych, tłumaczył, że ciąża nie jest wynikiem wstąpienia w ciało kobiety duchów z sąsiedniej wyspy. Tak naszą intencją jest uświadamianie, że ani Pan, ani ktokolwiek inny, jeśli nie robi tego świadomie, nie dokłada do Zagłębia żadnej złotówki. Czas skończyć z mitami.

Bajki o Podatkach

Pieniądze z Pańskich podatków w żaden sposób nie partycypują przy tworzeniu budżetu naszego klubu. Teoretycznie byłaby taka możliwość w dwóch przypadkach. Na podstawie dobrowolnego odpisu 1% w ramach rocznego rozliczenia z Urzędem Skarbowym. Bądź w założeniu, kiedy mieszka Pan w regionie, płaci obowiązkowe świadczenia na rzecz gminy, a ta jest udziałowcem klubu i przynajmniej częściowo odpowiada za jego finansowanie czy budowę i utrzymanie infrastruktury.

Żaden z tych warunków nie jest spełniony, nie ma więc Pan prawa twierdzić, że wbrew swojej woli z podatków łoży na Zagłębie. (W tym miejscu pozwalamy sobie załączyć merytoryczne rozwinięcie tego wątku, które skierowane było do dziennikarza Mateusza Borka, www.zaglebiefanatykow.pl/component/content/article/2/109)

Frekwencja na stadionie

Próby nie wytrzymuje również zarzut, jakoby kibice na stadionie pojawiali się wyłącznie w przypadku sukcesów. W zasadzie ciężko o bardziej chybioną tezę. Na tym polu Zagłębie absolutnie nie ma się czego wstydzić. Od lat w statystykach średnia sezonowa frekwencja kształtuje się na poziomie około 8 tysięcy kibiców i to właśnie w sytuacji kiedy nie ma mowy o jakichkolwiek sukcesach. Pomimo braku sportowych wyników, średnia ta plasuje Zagłębie dokładnie w połowie tabeli pod względem frekwencji. Choć jesteśmy z jednym wyjątkiem najmniejszym miastem w ekstraklasie, to na szesnaście klubów połowa ma mniejszą średnią. W tym sensie Lubin co roku wręcz zawstydza mnóstwo zdecydowanie większych aglomeracji. Skąd między innymi taka średnia? O naszej sile nie stanowi wyłącznie region Zagłębia Miedziowego. Dziś jest to coraz większa liczba oficjalnych fanklubów(17 w obecnej chwili), a sympatyków spotkać można w miejscowościach rozsianych po części Dolnego Śląska i województwa lubuskiego. Od Zielonej Góry na północy niemal po Wałbrzych na południu. Jak już pisaliśmy pomimo braku wyników sportowych Zagłębie niezmiennie jest marką o niemałej historii, która przyciąga na trybuny.

Podsumowanie

Nie możemy oprzeć się wrażeniu, że Pan jest zwyczajnie do Zagłębia uprzedzony, bez argumentów i pogłębionej analizy, zostaje wyłącznie potoczne i stereotypowe myślenie. Stoimy na stanowisku, że próba nadmiernego krępowania nas w imię takich przesłanek stanowiłaby krok wstecz dla polskiej piłki nożnej. Siłą rzeczy nie możemy też aprobować, by takimi środkami uderzać w godność klubu z ponad 60-letnią historią.

Stowarzyszenie Sympatyków Zagłębia Lubin “Zagłębie Fanatyków”