Remis z Koroną nie napawa optymizmem w strefie spadkowej Ironia losu? Można tak powiedzieć. Zagłębie dominowało na boisku i robiło to czego nie robiło od dawna. Grało tak jak grać powinno. Szkoda, że na sam koniec rozgrywek.

Miejsce w tabeli fatalne, w ocenie komentatorów wręcz krytyczne. Za plecami przegrany puchar z Zawisza, a w bramce zamiast kontuzjowanego Silvio Rodica młody Tomasz Ptak. Jak się okazało strach ma tylko wielkie oczy, bo obrona Zagłębia grała jak należy, a i bramkarz mógł błysnąć dobrymi interwencjami nie wpuszczając ani jednej bramki. Gospodarze grali u siebie, byli zmotywowani i było to widać na boisku. Korona miała z Zagłębiem prawdziwą przeprawę, choć sama też potrafiła zagrozić naszej bramce.

Zagłębie grało bardzo ofensywnie i można powiedzieć, że średnio co 4 minuty oddawało strzał na bramkę przeciwnika. Trener Lubinian Orest Lenczyk doliczył się 27 strzałów na bramkę Korony! Tego w historii Zagłębia w tym sezonie jeszcze tak wyraźnie widać nie było. Miedziowi naprawdę grali w piłkę i chcieli wygrać spotkanie. Można było zobaczyć drużynę, która w kilka celnych podań bez wycofywania futbolówki na swoją połowę i mozolnego rozpoczynania nowej akcji dobiegała do bramki przeciwnika i strzelała w różnych konfiguracjach. Emocji na pewno nie zabrakło.

Korona po pierwszej połowie spotkania wyciągnęła wnioski i przestała tylko skupiać się na obronie. Przeniosła ciężar gry z okolic swojego pola karnego na środek boiska. Niestety ostateczny wynik spotkania to 0:0. Żadnej drużynie nie dawał satysfakcji, ale dla Korony był zdecydowanie lepszy niż dla Zagłębia. Naszej drużynie będzie teraz bardzo ciężko. Musi wygrać nie tylko na własnym boisku, ale i przywieźć jakiś trzypunktowy sukces z wyjazdu.

Fot. Marcin Rzepka

Poprzedni artykułTwardziele na rowerach – zmęczeni, ale szczęśliwi
Następny artykułDobry przykład